Aktualności | Sara James – „Po prostu robię to, co kocham”

Sara James – „Po prostu robię to, co kocham”

Fot. M. Buksa/ UM w Gliwicach

Sara James – „Po prostu robię to, co kocham”

Opublikowane: 15.12.2022 / Sekcja: Miasto  Rozrywka 

Ma zaledwie 14 lat, a już podbija polską i amerykańską scenę muzyczną. Na swoim koncie ma wygraną w programach telewizyjnych „The Voice Kids” i „Szansa na Sukces”, 2. miejsce w konkursie Junior Eurovision w Paryżu i finał amerykańskiej edycji programu „America's Got Talent”, w którym podbiła serca jurorów i publiczności. Jako pierwsza polska artystka nagrała też własne utwory w studiu Spotify w Los Angeles. 10 grudnia wystąpiła w Gliwicach podczas oficjalnego otwarcia Centrum Przesiadkowego. O swojej pasji, karierze muzycznej, szkole i planach na przyszłość Sara James opowiedziała w rozmowie z Miejskim Serwisem Informacyjnym.

Saro, jesteśmy świeżo po Twoim koncercie. Jak bawiła się publiczność? Jak podoba Ci się w Gliwicach?

– Uwielbiam Gliwice i na pewno jeszcze tutaj wrócę! Cudowni ludzie, bardzo ciepła atmosfera. Ciężko jest grać koncerty zimą… bo jest zimno i mało kto chce się wtedy bawić. A tutaj wszyscy skakali.

Pewnie każdy Ci to mówi, ale ja też muszę to powiedzieć. Masz dopiero 14 lat, a już możesz pochwalić się wygraną w The Voice Kids i Szansie na Sukces, 2. miejscem w konkursie Junior Eurovision w Paryżu i finałem America's Got Talent. Jak się z tym czujesz? Czy to wszystko, co dzieje się ostatnio w Twoim życiu Cię nie przytłacza? A może jest to dla Ciebie dodatkowa motywacja do działania?

– Jestem taką osobą, że nie rozmyślam za dużo, więc nie zastanawiałam się nad tym tak bardzo. Dopiero teraz, kiedy o tym powiedziałaś, to myślę, że rzeczywiście sporo tego było (śmiech), ale nie przytłacza mnie to. Ja po prostu robię to, co kocham i bardzo fajnie, że mam taką możliwość.

O tym, czy coś kochamy dowiadujemy się zwykle w pewnym momencie. Jak to było u Ciebie? Kiedy odkryłaś, że muzyka jest tym, czym chciałabyś zajmować się w życiu? 

– Kiedy miałam 6 lat, pojechałam na swój pierwszy konkurs piosenki, na który zabrała mnie moja mama. To było w Szczecinku – uwielbiam to miasteczko. Zaśpiewałam w tym konkursie i zostałam laureatką. Wtedy byłam taka „podjarana”. Powiedziałam: „Mamo! To jest to, co chcę robić w życiu!”. Minęło parę lat… bo jestem teraz taka stara… (śmiech). I jestem tutaj i robię własną muzę.

Aż taka stara nie jesteś (śmiech), ale pewnie jeszcze się uczysz, prawda?

– Tak, zdecydowanie.

Jak udaje Ci się pogodzić naukę z koncertami? Masz już jakieś plany na dalszą edukację? Chciałabyś iść na studia, a może całkowicie poświęcić się karierze muzycznej? 

– Mam nauczanie hybrydowe, dostosowane – mniej więcej – do mojego planu… nie mogę powiedzieć planu, bo ja planu na życie jeszcze nie mam (śmiech). Po prostu przychodzę do szkoły i na przykład po miesiącu zdaję egzaminy czy sprawdziany. Zazwyczaj – jak mogę – to zdaję coś online, a kiedy jestem w szkole, to zdaję w szkole. I tak to wygląda – crazy (ang. szalone – przyp. red.) wiem (śmiech).

No, szalone – nie da się ukryć… ale dajesz radę!

– Daję, jak najbardziej. Mam cudownego pana dyrektora, bardzo wyrozumiałych nauczycieli i wspaniałą szkołę. Bardzo mnie wspierają i pozwalają mi realizować swoje pasje. Oprócz muzyki oczywiście skupiam się na nauce.

Wiemy już, że jesteś młoda, utalentowana i odniosłaś wiele sukcesów. Lecimy dalej z komplementami? (śmiech)

– Stooooop! Oh my god (ang. Przestań! O mój Boże! – przyp. red.)! (śmiech).

Muszę:  w końcu jako pierwsza artystka z Polski nagrałaś swoje utwory w studiu Spotify w Los Angeles. To jest niemałe osiągnięcie i duże wyróżnienie. Zwłaszcza, że byłaś pierwsza. To jest jak… pierwszy człowiek na Księżycu!

– O Jezu! Dziękuję, dziękuję bardzo! Bardzo mi miło i jest to wielki zaszczyt. Tak, to prawda. Sama nie mogę w to uwierzyć. Pojechaliśmy tam i nagrałam w projekcie Spotify Singles utwory „Lovely” i „My Wave”. Ostatnio był też „Spotify Wrapped”, czyli takie podsumowanie Spotify (internetowego serwisu z muzyką i podcastami – przyp. red.). Jestem taka szczęśliwa i… zaszczycona, że mam tam takie cudowne wyniki – dziękuję bardzo.

A to jest chyba przedsmak tego, co Cię jeszcze czeka, bo ponoć apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jakie są Twoje plany na przyszłość – te najbliższe, może trochę dalsze – jeżeli chodzi o karierę muzyczną? Polska, czy może – idąc za ciosem – USA?

– W tym momencie zdecydowanie skupiam się na muzie, bo to jest dla mnie najważniejsze. Chciałabym wydać wreszcie album. Skończyć go, podać „na talerzu” – do zjedzenia i lets’s go (ang. chodźmy – przyp. red.)! Bardzo o tym marzę, więc muzyka jest teraz na pierwszym miejscu. Wiadomo, że są jakieś inne projekty, które zobaczycie z czasem. Niedługo wylatuję też nagrywać muzę do Londynu i LA (Los Angeles – przyp. red.), więc cały czas pracujemy nad albumem.

W takim razie trzymamy kciuki i czekamy. Jednak komplementy komplementami, ale sława wiąże się nie tylko z pochwałami, ale i krytyką, która – jak doskonale wiesz – nie zawsze jest konstruktywna. Zwłaszcza w internecie, gdzie ludzie czują się bezkarni. Czy Ciebie też dotyka hejt? Jeśli tak, to jak sobie z nim radzisz? 

– Ja w ogóle spotykałam się z hejtem już od najmłodszych lat. Dwa razy zmieniałam szkołę, właśnie przez hejt – i to taki w prawdziwym życiu. No bo, jak wiemy, I’m kind of mixed girl (ang. jestem trochę mieszaną dziewczyną – przyp. red.). Moja mama jest Polką, mój tata jest Nigeryjczykiem, więc mam inny kolor skóry. Mieszkam też w małym miasteczku. Panuje tam taka „małomiasteczkowość” i ludzie myślą „why you're black?” (ang. dlaczego jesteś czarna – przyp. red.). Wiele razy spotykałam się też z hejtem w internecie. Zdawałam sobie sprawę, że tak może być. Moja mama też mnie przed tym ostrzegała. Ja w ogóle mało czytam komentarzy. Staram się tego unikać. Dopóki mam osoby, które mówią mi, że jest dobrze, albo, że jest super, to mi te osoby wystarczą. A jak ktoś mnie ma opierniczyć, to mnie opierniczy – no i tyle (śmiech). Hejt jest totalnie bezsensowny. Nigdy nie był i nigdy nie będzie fajny. Po prostu jest okropny. Jak nie mamy co powiedzieć, to po prostu nie mówmy – takie jest moje zdanie. 

Znamy Sarę James, która pięknie śpiewa i daje niesamowite występy. A jaka jest Sara prywatnie? Czy poza muzyką masz jakieś inne pasje lub zainteresowania, które rozwijasz?

– Na co dzień też na pewno jestem „krejzolką” (pot. zwariowaną osobą – przyp. red.). Bardzo lubię tańczyć. Kiedyś lubiłam też gotować, ale mam teraz dużo pracy, więc nie mam na to czasu. Natomiast uwielbiam tańczyć i na pewno kiedyś w jakimś projekcie to zawrę, więc mam nadzieję, że zobaczycie, jak tańczę. I tak – to właśnie ja (śmiech).

Czy ten taniec można zaliczyć do marzeń na przyszłość?

– Tak, zdecydowanie! 

Czy jest coś, o czym jeszcze marzysz? Bo chyba ostatnio spełniło się bardzo dużo Twoich marzeń?

– Tak jak mówisz, dużo się wydarzyło, więc – powiem szczerze – nie wiem. Wydaje mi się, że takim moim marzeniem jest po prostu to, żeby robić muzę i żeby każdy mógł sobie znaleźć miejsce w mojej muzyce – takie schronienie – to jest dla mnie podstawą.

I tego Ci z całego serca życzymy. 

Rozmawiała 
Monika Lipiec.
 

Sara James podczas koncertu Sara James podczas koncertu Publiczność na koncercie Sary James Sara James podczas koncertu Sara James