Aktualności | Gołąb na dachu świata

Gołąb na dachu świata

Gołąb na dachu świata

Opublikowane: 16.10.2017 / Sekcja: Miasto  Życie i styl  Sport  Kultura 

Z Januszem Gołąbem, wybitnym himalaistą i rodowitym gliwiczaninem, rozmawiamy w przededniu narodowej zimowej wyprawy na K2.

12 października w Nowych Gliwicach odbył się panel dyskusyjny z udziałem Janusza Gołąba i Andrzeja Bargiela, światowej sławy skialpinisty, który ma na koncie między innymi zjazd na nartach z Broad Peaku (8051 m n.p.m.). Sportowcy rozmawiali o przyszłości himalaizmu sportowego i rozwoju komercyjnej turystyki wysokogórskiej. Nie mogło oczywiście zabraknąć komentarzy do planowanej na grudzień 2017‒marzec 2018 polskiej wyprawy na K2 (8611 m n.p.m.), której Janusz Gołąb będzie kierownikiem sportowym.

Wyprawa jest już przygotowana – zapewnił obecny podczas panelu Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy im. Artura Hajzera.

Silna grupa pod wezwaniem

W skład polskiej ekipy wejdą Adam Bielecki, Rafał Fronia, Marek Chmielarski, Marcin Kaczkan, Artur Małek, Piotr Tomala i Denis Urubko. Kierownikiem wyprawy będzie Krzysztof Wielicki, a kierownikiem sportowym (odpowiedzialnym za akcję górską, strategię i taktykę na miejscu) Janusz Gołąb.

Nasz zespół nie jest ani bardzo duży, ani mały, jest za to zróżnicowany. Członkowie wyprawy mają duże doświadczenie i zimowe wejścia na koncie  – komentował Gołąb.

Zdobycie K2 byłoby pięknym zamknięciem pewnego etapu w historii himalaizmu zimowego. To Polacy rozpoczęli kolekcjonowanie ośmiotysięczników zimą – gdy Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki w lutym 1980 roku stanęli na szczycie Mount Everest (8848 m n.p.m. – najwyższy szczyt na Ziemi), oczy całego świata zwróciły się na wspinaczy znad Wisły. 10 z 13 pierwszych zimowych wejść na ośmiotysięczniki dokonały polskie wyprawy (podczas jednego z wejść, na Sziszpangmę w 2005 roku, na szczycie obok Piotra Morawskiego stanął także Włoch Simone Moro). Do zdobycia pozostał już tylko K2.

Każdy ma szansę stanąć na wierzchołku, ale to sama góra zweryfikuje zawodników. Moim zadaniem będzie obserwacja i wytypowanie tych osób, które będą się dobrze czuły w górze – powiedział Janusz Gołąb.

Szybkość to podstawa

K2 to drugi pod względem wysokości szczyt Ziemi, ale ma opinię góry trudniejszej od Everestu. Leży w Karakorum (na granicy Chin i Pakistanu) i jest najbardziej wysuniętym na północ ośmiotysięcznikiem. Zimy są tam ostrzejsze niż w Himalajach, dodatkowo wierzchołek nie jest osłonięty od huraganowego wiatru, tak zwanego prądu strumieniowego (ang. jet stream), którego prędkość sięga czasem 500 km/h (!), skutecznie uniemożliwiając wspinaczkę. Himalaiści czekają wtedy na tak zwane okna pogodowe, podczas których warunki pozwalają na próbę ataku szczytowego.

Ja bym sobie życzył, żeby na K2 było tak, jak na Gaszerbrumie I: żeby nie było twardych lodów. W tych górach zima jest okresem suchym, ale bardzo wietrznym. Czasami problemem może być brak śniegu, dlatego że wiatr go wywiewa z wyższych partii gór i odsłania ten twardy lód oraz kamienie. W tak trudnych warunkach optymalna będzie droga szybka i prosta technicznie. Zimą wchodzi się na szczyty drogami pierwszych zdobywców. Himalaizm techniczny nie dotarł i długo jeszcze nie dotrze w zimowe Himalaje  – wyjaśniał Janusz Gołąb kilkuset słuchaczom zgromadzonym przy ul. Bojkowskiej.

(mm)

W rozmowie z „Miejskim Serwisem Informacyjnym – GLIWICE” Janusz Gołąb, gliwiczanin i członek Gliwickiego Klubu Wysokogórskiego, wyróżniony miedzy innymi Złotym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe, opowiedział o swoich klubowych wyprawach i gliwickim środowisku wspinaczkowym.

Jest Pan związany z Gliwickim Klubem Wysokogórskim, który ma piękną tradycję wspinaczkową – to wyprawie kierowanej przez Adama Bilczewskiego zawdzięczamy pierwsze zimowe wejście na Dhaulagiri w 1985 roku. Jakie są Pana najważniejsze wspomnienia z gliwickich wypraw?

Ja jestem przedstawicielem pokolenia, które zaczęło wyjeżdżać w góry wysokie w latach 90. To były klubowe wyprawy o charakterze sportowym. Gliwicki Klub Wysokogórski jest mały, ale ma gigantyczne osiągnięcia. Po zimowym wejściu na Dhaulagiri otrzymaliśmy list gratulacyjny od Jana Pawła II, który wisi na naszej ścianie pamiątkowej. Był okres, kiedy gliwicki i katowicki klub to były jedne z najlepszych klubów na świecie. Ten śląski potencjał wspinaczkowy nadal jest olbrzymi.

A jakie jest obecne gliwickie środowisko wysokogórskie?

Jest młode i rozwijające się. Nasz nestor Zdzisław Dziędzielewicz-Kirkin (taternik, prekursor stosowania techniki sztucznych ułatwień w Tatrach – przyp. red.) przepisał klubowi swoje mieszkanie, które następnie zostało sprzedane. Za te pieniądze została wybudowana nowoczesna wspinaczkowa ściana boulderowa (na której nie używa się asekuracji liną – przyp. red.) na poddaszu kamienicy przy ul. Zwycięstwa 1. Dzięki tej ściance mamy w tej chwili dużą grupę świetnych skalnych wspinaczy. Część z nich bardzo skutecznie wspina się w górach, być może w przyszłości dołączą do listy swoich osiągnięć także sukcesy w Himalajach.

Letnia wyprawa przygotowawcza na K2 (zakończona wycofaniem się przed atakiem szczytowym), pokazała, że potrafi Pan odpuścić, kiedy pogoda nie dopisuje albo organizm nie jest fizycznie przygotowany. Czy jako kierownik sportowy zimowej wyprawy już założył Pan sobie jakąś górną granicę ryzyka, czy to grupy szczytowe indywidualnie będą decydować, kiedy się wycofać?

Grupy na pewno będą pod czujnym okiem kierownika wyprawy i moim, czyli kierownika sportowego. W trakcie trwania wyprawy będziemy analizować, kto czuje się na siłach. Trudno zakładać w tej chwili granicę ryzyka, trzeba raczej wsłuchać się w siebie. My jesteśmy poddawani nie tylko różnym testom medycznym, ale przechodzimy też szkolenia takie same jak w wojsku, na przykład zarządzania sytuacjami stresowymi. Pod K2 będziemy obserwować siebie nawzajem i wtedy działać.

Rozmawiała Magdalena Mickielewicz