//15-06-2023
|
![]() |
Mistrzowski przepis na życie
Choć ma już 90 lat, to swoją kondycją fizyczną może zawstydzić niejednego młodziana. Podczas tegorocznych Halowych Mistrzostw Świata Masters w lekkiej atletyce zdobył w sumie 6 medali – 3 złote i 3 srebrne, przy każdej konkurencji ustanawiając jednocześnie nowy rekord Polski. W Gliwicach Czesław Pluszczewski mieszka od kilkudziesięciu lat. Tutaj, pracując jako dyżurny ruchu na kolei, poznał swoją 9 lat młodszą żonę, Wandę – wówczas księgową. Już w pierwszej rozmowie telefonicznej, w zamian za pomoc w zorganizowaniu przejazdu wagonów, zaproponował jej małżeństwo. Zdecydowanie odmówiła. Pan Czesław nie poddał się. Po trzech miesiącach znajomości wzięli ślub. Małżeństwem są do dzisiaj. Mają dwóch synów i czwórkę wnucząt. O roli sportu w życiu, wspierającej w pasji żonie oraz sekrecie długowieczności opowiedział w rozmowie z „Miejskim Serwisem Informacyjnym”.
W jaki sposób zaczęła się Pana przygoda ze sportem?
– Sportem interesowałem się od zawsze. Jeszcze jako młody chłopak grałem w drużynie A klasy Stal Sulęcin. Biegałem też ze Stanisławem Ożogiem – naszym olimpijczykiem. Oczywiście nie miałem takich wyników jak on. Konkurencja była duża, a ja byłem mały i miałem krótkie nóżki, ale nadrabiałem sprytem. Mimo niskiego wzrostu zostałem mistrzem okręgu szkół średnich w siatkówce i koszykówce. Przez całe życie trenowałem. Nigdy nie było tak, że po pracy kładłem się i leżałem. Jaki to odpoczynek? Dla mnie to jest męczarnia!
A kiedy zaczął Pan osiągać tak spektakularne wyniki?
– Pracowałem do 81 roku życia. Do sportu wróciłem na emeryturze. Zacząłem trenować w Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Jeździłem na zimowe i letnie olimpiady. Na jednej – w Łazach – zdobyłem złoty medal w rowerowych wyścigach przełajowych. Wtedy wszędzie jeździłem rowerem i pokonywałem duże odległości. Jak przeprowadziliśmy się do Łabęd, to nawet ścigałem się z autobusem – kiedy on dojeżdżał do przystanku, to ja albo go doganiałem, albo mijałem. Później w kolarstwie szło mi już gorzej – zdobyłem srebrny, potem brązowy medal.
I przyszła pora na lekkoatletykę? Kto zaraził Pana tą pasją?
– Wtedy poznałem Czesława Okońskiego – trenera naszej ponad 20-osobowej grupy w UTW, wielokrotnego medalistę mistrzostw świata, Polski i Europy. Chyba nie ma w Polsce drugiego takiego pasjonata sportu, który sam by się angażował, zapraszał do tego innych, robił to z tak wielkim profesjonalizmem i oddaniem. Mam też menedżera – Leszka Gamracego. To prawdziwy sportowy fanatyk, rekordzista Polski w Speed-Ballu. On załatwia wszystkie formalności i właściwie prowadzi mnie za rączkę. Jestem mu za to bardzo wdzięczny… ale tylko wdzięczny, bo mu nie płacę (śmiech). To jest taka sportowa zasada, że jeden drugiemu pomaga.
Jak wspomina Pan start w ostatnich Mistrzostwach Świata?
– Na 4 tysiące zawodników w kategorii wiekowej 90+ było nas czworo – jeden z Nowej Zelandii, jeden z Japonii, jeden z Torunia, no i ja z Gliwic. O Japończyku słyszałem, że jest sprawny fizycznie i wszystko wygrywa. Natomiast Nowozelandczyk wyglądał o wiele lepiej ode mnie. Wygrałem z nim w rzucie ciężarkiem i rzucie młotem, ale w rzucie dyskiem, oszczepem i w pchnięciu kulą przegrałem. Miałem do siebie wielkie pretensje, bo jestem rekordzistą, a on jest ode mnie gorszy nawet o kilkadziesiąt centymetrów. A wtedy mi nie wyszło. Mimo to atmosfera była bardzo przyjazna. Na pożegnanie ja dałem mu czapkę, a on mi wizytówkę. Zadzwonimy do niego z wnuczką i wnukiem, którzy znają angielski i będziemy rozmawiać.
Czyli nawiązuje Pan międzynarodowe kontakty i będzie Pan znany nie tylko w Polsce, ale na całym świecie?
– Oczywiście, że tak (śmiech)! W mistrzostwach startowali zawodnicy z ponad 80 państw. Może nie znamy się wszyscy, ale ja znam Nowozelandczyka, on zna mnie, a wynik poszedł w świat. Jestem rekordzistą Polski w rzucie młotem, pchnięciu kulą i rzucie oszczepem. Jak pobiję rekord Polski w rzucie dyskiem to mam wszystko. Poza tym cztery razy w życiu zagrali mi Mazurka Dąbrowskiego, a wydaje mi się, że hymn grają ludziom, którzy zrobili coś nadzwyczajnego. To było wzruszające.
– Łezki pierwszy raz kapnęły (dopowiada pani Wandzia, żona pana Czesława).
Ale to nie jedyny sposób w jaki Pana doceniono. Był Pan też gościem w telewizyjnym programie śniadaniowym i skradł Pan show!
– Rzeczywiście, ta zupa pokrzywowa rozeszła się po Polsce…
Zupa pokrzywowa? Czy to jest ten sekret wiecznej młodości?
– To żaden sekret. Moja żona gotuje bardzo smaczną zupę pokrzywową. Myślę, że moi koledzy mnie nie okłamują, bo jak ich częstuję to mówią, że „superowa”. Dla mnie oczywiście też jest superowa. Jemy ją przez cały rok, już chyba ze 30 lat. Oprócz tego w naszej diecie jest dużo warzyw i mało mięsa. Na działce hodujemy melisę i miętę, z których przez cały rok pijemy herbaty. Mamy też własne pomidory, sałatę i czarną rzepę. Jemy też orzechy, siemię lniane, dynię, borówki amerykańskie, jagody kamczackie, czarne i czerwone porzeczki, agrest, aronię i bardzo dużo czereśni.
Czyli dieta to jeden składnik Pana formy, ale chyba nie obyłoby się bez ruchu?
– Pewnie, że tak! Codziennie rano przez co najmniej 15 minut mocno się rozciągam – niby nic, ale bez tego czuję się inaczej. Mam też rowerek stacjonarny. Poza tym prawie codziennie rano idziemy z żoną – jak to mówimy – „w długą”, do lasu. Ja biegnę truchtem, a żona idzie szybkim krokiem. Ten nasz marsz trwa około pół godziny. Po powrocie jemy śniadanie. A jeśli żona nie idzie, to idę sam. Mam tutaj swoje trasy – małą i dużą pętlę. Przeważnie korzystam z tej dużej i biegam około 40 minut. Lubię biegać i spacerować po tym lesie. Raz w tygodniu trenuję też w UTW. A potem wsiadam w samochodzik i jadę na działkę. Tam mam cudowną altankę, gdzie gotuję, spotykam się z kolegami. Mogę tam mieszkać i żyć. Na działce też nie leżę. Schylam się, prostuję, coś podnoszę, przerzucam, przesuwam i mam tyle roboty, że do końca życia nie skończę, więc na bezrobocie nie mam co liczyć.
Czy to prawda, że Pana wiek biologiczny jest niższy od rzeczywistego?
– Rzeczywiście. Kiedy badali mnie na mistrzostwach świata, to mówili, że to jest ewenement, żeby w takim wieku mieć wyniki 50–60 latka.
A na ile lat się Pan czuje?
– Może 60–70. Czuję, że setę przeżyję. Może będę wtedy trochę truchtał, może nie. Ale jeśli będę w takiej formie jak teraz, to co to jest te 10 lat?
Wielu ludzi twierdzi, że w pewnym wieku niektórych rzeczy już nie wypada robić. Jakie jest Pana zdanie w tym temacie?
– To śmieszne. Według mnie nie wypada robić czegoś, jeśli to komuś szkodzi. Natomiast jeżeli drugiemu człowiekowi to nie przeszkadza, to można robić wszystko. Nie ma się czego wstydzić czy obawiać. Ludzie mogą osądzać to różnie. Jeden powie, że to dobrze, a drugi, że źle, ale ta opinia nie powinna aż tak mocno wpływać na przebieg naszego życia.
Skoro wiek to żadna przeszkoda, może chciałby Pan jeszcze zrobić coś szalonego? Poza pobiciem rekordu w rzucie dyskiem (śmiech).
– Chciałbym zrobić jakąś głupotę, niecodzienny wyskok – żeby ludzie się śmiali. Nie chcę być zapamiętany jako poważny starszy pan, tylko pozytywny dziwak – „wyskokowicz”.
Jakimi słowami zachęciłby Pan innych, by niezależnie od wieku żyli aktywnie?
– Spróbujcie swoją niemoc w miarę możliwości przemóc. Przeważnie to lenistwo przeszkadza w tym, żeby normalnie funkcjonować. A żeby funkcjonować, trzeba się ruszać i wtedy żadne lekarstwo nie jest potrzebne. Ja nie jestem bogatym człowiekiem, ale mam zdrowie, mam chęć do wszystkiego. To jest dla mnie największe bogactwo.
Rozmawiała Monika Lipiec
RE-używaMY! Rzeczy mają drugie życie
Wielkie zmiany zaczynają się od małych działań. Ochrona środowiska naturalnego to nie tylko głośne akcje dla aktywistów – każdy z nas codziennie ma szansę (i obowiązek!) zrobić coś dobrego dla planety. Ekologia jest sumą naszych codziennych wyborów, dlatego m.in. poprzez kampanię 3 × R chcemy edukować w zakresie zmniejszenia ilości odpadów i ich ponownego wykorzystania.
RE-dukujMY, czyli kupujmy z umiarem i nie produkujmy ton śmieci.
RE-używajMY, czyli róbmy dobry (i długi!) użytek z tego, co już mamy.
RE-cyklingujMY – jeśli wyrzucamy, segregujmy i przetwarzajmy, bo odpady to surowce!
Pamiętaj: wszystko, co kupujesz, ma „podwójną” cenę. Za zakupy płacisz nie tylko swoimi pieniędzmi. Każda rzecz w sklepie ma też (często ogromny!) koszt ekologiczny – to przykładowo ilość wody potrzebna do wyprodukowania danego towaru lub wielkość emisji dwutlenku węgla wygenerowana przy transporcie. Dlatego kiedy już coś kupujesz, RE-używaj, czyli WYKORZYSTUJ PONOWNIE.
„Jednorazówki” nie istnieją
W czasach, kiedy modnie jest pójść po kawę na wynos z własnym wielorazowym kubkiem, nie trzeba nikogo przekonywać, że jednorazowe reklamówki czy sztućce są passé. Jako relikt poprzedniej epoki odchodzą dziś do lamusa, a jednorazowość została wyparta przez wielorazowość i multifunkcyjność. Dlaczego? Bo życie rzeczy trwa długo po tym, jak znajdą się w śmietniku. Worki foliowe „żyją” jeszcze przez 300 lat po wyrzuceniu, a płyty CD aż 2000 lat! Zatem jeżeli nie chcemy w najbliższej przyszłości utonąć pod górą śmieci – dosłownie! – musimy nauczyć się znajdować nowe zastosowanie dla starych przedmiotów.
Stare sprzęty w nowych funkcjach
Opakowania. Mogą nam służyć jeszcze długo po opróżnieniu. Ważne, żeby w miarę możliwości wybierać takie, które będą trwałe i mogą być wykorzystane na wiele sposobów.
- Torba na zakupy może wiele udźwignąć – jest nieodłącznym elementem każdych zakupów. To gadżet, którego można i należy używać „aż do zdarcia”.
- Słoiki to kultowe pojemniki już od dekad. Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że szklany słoik może zostać pokonany tylko przez upadek z dużej wysokości?
Ubrania. Po pierwsze: moda wraca i nie warto pochopnie pozbywać się nienoszonych ubrań. Z ponownym wykorzystaniem poradzą sobie nie tylko krawcowe!
- Co jednak robić, kiedy z jakimś ciuchem po prostu musisz się rozstać? Pomysłów na RE-użycie ubrań jest sporo. Można je sprzedać, wymienić się na coś innego albo oddać potrzebującym.
- Jeżeli zakupy, to tylko w second handach. Używana odzież jest bardzo w trendzie!
Meble. Czyli takie „ubrania” dla domu. Także w ich przypadku czas może działać na korzyść – stoły i krzesła z PRL-u są dziś w cenie i stanowią element wystroju najmodniejszych knajp!
- Naprawiaj meble, zamiast wyrzucać. Mały „tuning” czyni cuda. Odświeżone kanapy czy szafki mogą nadal zdobić nasze wnętrza, a jeżeli uznamy, że już czas się pożegnać – zawsze możemy je komuś dać.
Podaruj rzeczom drugie życie
Przy ulicy Rybnickiej 199B działa punkt Drugie życie rzeczy. Można w nim zostawić lub zabrać z niego używane meble, zabawki, książki, sprzęt sportowy lub inne przydatne przedmioty. Inicjatywa Przedsiębiorstwa Zagospodarowania Odpadów – miejskiej spółki zajmującej się właściwym wykorzystaniem sporej części wytwarzanych przez nas śmieci – świetnie wpisuje się w ruch zero waste.
Z punktu mogą korzystać mieszkańcy Gliwic. Zarówno oddanie, jak i odbiór znajdujących się w nim rzeczy są bezpłatne. Warto tam zajrzeć od poniedziałku do piątku między godz. 8.00 a 18.00 lub w sobotę między godz. 8.00 a 14.00. Szczegółowe informacje na temat punktu Drugie życie rzeczy można znaleźć na stronie pzogliwice.pl/mieszkancy/drugie-zycie-rzeczy lub pod nr. tel. 668-136-080.
Gliwice są ekoświadome i myślą o zielonej przyszłości! W 2023 roku gliwicki samorząd realizuje kampanię edukacyjną 3 × R: RE-dukcja, RE-użycie, RE-cykling. To najważniejsza zasada świadomej konsumpcji. Przez cały rok będziemy informować o tym, jak – małymi krokami – osiągnąć wielki skutek.
Nowy Gminny Program Rewitalizacji – weź udział w warsztatach
Ruszają prace nad Gminnym Programem Rewitalizacji pozwalającym wprowadzić w wybranych częściach Gliwic takie zmiany, dzięki którym będzie się lepiej żyło, przebywało i pracowało. W pierwszym etapie odbędzie się dyskusja nad wyznaczeniem obszaru zdegradowanego i obszaru rewitalizacji, powstanie też pogłębiona diagnoza. Warto wziąć udział w specjalnych miejskich warsztatach, które odbędą się w czerwcu i lipcu w Bibliotece Centralnej przy ul. Kościuszki 17.
Gminny Program Rewitalizacji to dokument zawierający szczegółową diagnozę obszaru rewitalizacji, cele, projekty oraz mechanizmy, które będą wdrażane, by poprawić jakość życia w mieście na obszarach i w lokalizacjach, które wymagają szczególnej troski i działań oraz szeroko pojętych zmian. To ważny dokument, w tworzeniu którego mogą pomóc mieszkańcy poprzez udział w warsztatach i wypełnienie ankiet.
– Chcemy przyjrzeć się tym obszarom na terenie miasta, które wykazują nagromadzenie różnych problemów (przede wszystkim społecznych) w stopniu większym niż przeciętnie w całym mieście i wymagają przez to szczególnej interwencji. Na tej podstawie wyznaczymy obszar zdegradowany i obszar rewitalizacji. Dla obszaru rewitalizacji zostanie opracowany Gminny Program Rewitalizacji określający kierunki rozwoju i działania, które należy podjąć, aby wspomóc odnowę tego obszaru. Zapraszam Państwa do aktywnego udziału w spotkaniach i wypełnienia ankiety! – zachęca Katarzyna Kobierska, naczelnik Biura Rozwoju Miasta Urzędu Miejskiego w Gliwicach.
Warsztaty odbędą się 20 i 28 czerwca oraz 5 lipca (godz. 16.30) w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Gliwicach przy ul. Kościuszki 17.
Będą dotyczyć diagnozy miasta, na podstawie której zostaną wyznaczone obszary zdegradowane i obszary rewitalizacji. W warsztatach mogą wziąć udział mieszkańcy, przedsiębiorcy oraz członkowie organizacji społecznych i innych podmiotów zainteresowanych pracami nad Gminnym Programem Rewitalizacji. Termin warsztatów można wybrać, ale obowiązują zapisy (mejlowo na adres brm@um.gliwice.pl lub osobiście w Biurze Rozwoju Miasta UM, w pokoju 202 przy ul. Jasnej 31A).
Od 20 czerwca do 31 lipca będzie można też wypełnić specjalne, tematyczne ankiety.
W wersji papierowej będą one dostępne w punktach informacyjnych w siedzibach Urzędu Miejskiego przy ul. Zwycięstwa 21 i ul. Jasnej 31A oraz w budynku MBP przy ul. Kościuszki 17. W wersji elektronicznej pojawią się na platformie partycypacyjnej decydujmyrazem.gliwice.pl. (mf)
Kompromis w kwestii gliwickiej starówki
Jak pogodzić oczekiwania różnych grup mieszkańców związane z ruchem samochodowym i parkowaniem w historycznym sercu Gliwic? Pomocne w wypracowaniu najbardziej optymalnego rozstrzygnięcia były wiosenne konsultacje społeczne i kwietniowa debata z udziałem gliwiczan i przedsiębiorców. Po kompleksowej, długotrwałej analizie głosów i petycji, prezydent Gliwic Adam Neumann ogłosił na czerwcowej sesji Rady Miasta decyzje odnośnie kształtu Strefy Ograniczonej Dostępności na starówce.
Podczas kwietniowych konsultacji społecznych dotyczących propozycji dalszego ograniczania ruchu samochodowego na gliwickiej starówce (do ringu ulic Górnych i Dolnych Wałów) swoje opinie mogli wyrazić jej mieszkańcy, gliwiczanie z pozostałych rejonów miasta oraz przedsiębiorcy z obrębu starówki. W sumie w konsultacjach udział wzięło 2487 osób. Zdania na temat dalszego ograniczania ruchu w tej części Gliwic były podzielone. Około 40% głosów w każdej z grup osób biorących udział w ankietach nie poparło zmian w kształcie zaproponowanym przez miasto, uważając że rozwiązania wprowadzone do tej pory są wystarczające. Jednocześnie blisko 30% osób głosujących w ankietach skierowanych do mieszkańców opowiedziało się za zaproponowanym kształtem Strefy Ograniczonej Dostępności. Z kolei na kwietniowym spotkaniu z prezydentem Gliwic Adamem Neumannem i jego zastępcą Mariuszem Śpiewokiem dominowały głosy mieszkańców starówki i przedsiębiorców z tego obszaru, sprzeciwiające się zaproponowanemu przez miasto rozwiązaniu.
Po wnikliwej analizie głosów i petycji, szanując wolę większości mieszkańców oraz przedsiębiorców, prezydent Gliwic zadecydował o wprowadzeniu na starówce kompromisowego rozwiązania. Istniejąca tam Strefa Ograniczonej Dostępności zostanie utrzymana w niezmienionym kształcie, ale ze zmienionymi zasadami.
W odpowiedzi na potrzeby sygnalizowane przez mieszkańców i przedsiębiorców ze starówki, do regulaminu istniejącej Strefy Ograniczonej Dostępności mają zostać wprowadzone w tym roku zmiany, wydłużające czas na realizację dostaw towarów (obecnie jest to możliwe w godz. 6.00–10.00, a po zmianach czas na dostawy zostanie wydłużony do godz. 12.00) i dopuszczające wjazd taksówek na teren strefy SOD. Ruch samochodowy, pieszy i rowerowy w obrębie starówki oraz potrzeby jej mieszkańców i przedsiębiorców będą w dalszym ciągu analizowane. Rozważane jest ewentualne ograniczenie ruchu na jednej ulicy poza obecną strefą SOD – chodzi o ul. Bednarską, która stanowi uczęszczaną drogę przejazdu przez starówkę, a część jej mieszkańców sygnalizowało uciążliwości z tym związane.
Zasadami obowiązującymi w Strefie Ograniczonej Dostępności zostanie objęta ulica Siemińskiego. Jej mieszkańcom ma przysługiwać nowy identyfikator S, który będzie wydawany przez Zarząd Dróg Miejskich w Gliwicach.
Zasady funkcjonowania strefy SOD w tej części Gliwic będą analogiczne jak na ulicach objętych Strefą Ograniczonego Dostępu na starówce. Obejmą one: dojazd mieszkańców ul. Siemińskiego do parkingów umiejscowionych poza ciągiem drogi, wjazd na ul. Siemińskiego pojazdów z identyfikatorem S (do 15 minut), pojazdów przewożących osoby z niepełnosprawnościami, rowerów, urządzeń transportu osobistego, hulajnóg elektrycznych, motorowerów elektrycznych, służb miejskich, firm ochroniarskich w czasie pełnienia obowiązków, dostawców towarów oraz taksówek.
Dodatkowo, ze względu na aktualne przepisy prawa i konieczność wyznaczenia miejsc do parkowania oznakowaniem poziomym, na gliwickiej starówce zmniejszy się liczba miejsc parkingowych. Pozwoli to jednak uporządkować przestrzeń starego miasta i zapobiec jej „zastawianiu” przez samochody.
Skala zmian sięga kilkudziesięciu miejsc parkingowych – po reorganizacji ich liczba, z dotychczasowych 283 (nie licząc pl. Inwalidów Wojennych, ul. Kościelnej oraz miejsc postoju do 15 minut w istniejącej już Strefie Ograniczonej Dostępności), ma wynosić 197. Konieczność ich wprowadzenia wynika z przepisów prawa potwierdzonych wyrokami sądów. Miejsca parkingowe w strefie płatnego parkowania muszą być oznaczane również znakami poziomymi (liniami na jezdni) oraz muszą być wyznaczane w bezpiecznej odległości od skrzyżowań. Zarząd Dróg Miejskich w Gliwicach przez lata skłaniał się do innej interpretacji przepisów, chcąc uniknąć malowania linii na granitowych jezdniach starówki. Wyroki postępowań sądowych oraz wskazania policji sprawiają jednak, że zmiany będą musiały zostać wprowadzone. Podobnie dzieje się w innych miastach, a dla porównania, w prowadzonych aktualnie w Katowicach pracach nad rozszerzeniem strefy płatnego parkowania, do likwidacji przeznaczono od 1,5 tys. do 2 tys. miejsc parkingowych w centrum.
Prace nad projektem zmiany organizacji ruchu uwzględniającym docelowe miejsca parkingowe na gliwickiej starówce trwają – prowadzi je Zarząd Dróg Miejskich w Gliwicach. (UM)
Nowe autobusy dla Gliwic
Mobilne ładowarki do autobusów i nowoczesne elektryczne pojazdy trafią do PKM Gliwice. Pięć z ośmiu parkuje już w gliwickiej zajezdni, kolejne trzy zasilą gliwicki tabor do końca czerwca. Autobusy zostały kupione w ramach Programu GEPARD II przez Górnośląsko-Zagłębiowską Metropolię.
Na początku wakacji na gliwickie ulice powinny wyjechać kolejne nowoczesne autobusy elektryczne sygnowane jako Transport GZM. Pojazdy zostały podarowane Gliwicom przez Górnośląsko-Zagłębiowską Metropolię. Do końca czerwca otrzymamy 8 nowych „solarisów”: siedem 12-metrowych i jeden 18-metrowy. Klimatyzowane pojazdy wyposażono w Wi-Fi i ładowarki USB, przystosowano do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Do Gliwic trafi też osiem ładowarek – cztery podwójne mobilne, każda o mocy min. 2 × 40 kW i cztery pantografowe o mocy min. 200 kW każda. Staną na czterech przystankach komunikacyjnych przy ulicach: Toruńskiej, Mechaników, Szafirowej i Jesiennej.
Łącznie Metropolia kupiła 32 pojazdy i 16 ładowarek. Poza Gliwicami trafią one do Katowic, Sosnowca i Świerklańca. Zakup realizowany jest w ramach programu GEPARD II. Całkowity koszt przedsięwzięcia to ponad 107 mln zł, z czego niemal 75 mln zł pochodzi z dotacji Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego na lata 2014–2020 oraz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Nowe autobusy to część projektu scalającego wszystkie formy mobilności realizowane przez Metropolię i sposób na ujednolicenie wizerunku podmiotów budujących system komunikacji w regionie.
– Nowe autobusy uzupełnią ofertę gliwickiego PKM, które systematycznie odświeża tabor i wymienia starsze pojazdy na nowoczesne i bardziej ekologiczne. Mamy obecnie 192 autobusy, w tym 10 autobusów elektrycznych marki Volvo i 15 autobusów hybrydowych marki MAN. 17 kolejnych, nowoczesnych i przyjaznych środowisku autobusów niskopodłogowych marki Solaris Urbino 18 Hybrid zasili tabor PKM pod koniec bieżącego roku – mówi Henryk Szary, prezes Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Gliwicach.
Ta inwestycja, o wartości niemal 40 mln zł, została sfinansowana przy wsparciu unijnym (18,5 mln zł) w ramach Działania 11.4 Transport miejski, Priorytet XI: REACT-EU Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko na lata 2014–2020 w związku z realizacją projektu „Rozwój niskoemisyjnego transportu publicznego w Gliwicach poprzez zakup 17 autobusów hybrydowych”. (mf)