Biuletyn Informacyjny Urzędu Miejskiego w Gliwicach 21 stycznia 2016 r.

// 21-01-2016

Mocny transfer Piasta!

Maciej Jankowski podpisał dwuipółletni kontrakt z Piastem Gliwice. 26-letni pomocnik w obecnym sezonie reprezentował barwy Wisły Kraków, w której był jednym z podstawowych zawodników.

Maciej Jankowski rozegrał w Wiśle dwadzieścia spotkań. Aktualnie ma na koncie cztery bramki zdobyte w Ekstraklasie. Zaznacza, że przyjście do Piasta Gliwice jest dla niego dużym krokiem do przodu w jego karierze. – Mieszkam na Śląsku od wielu lat, więc bardzo się cieszę, że mogę tutaj wrócić. Nie będę ukrywał, że sporą rolę odgrywa miejsce, jakie zajmują gliwiczanie. Dołączam do zespołu, który jest obecnie liderem Ekstraklasy i wiosną na pewno będzie walczył o jak najwyższe cele, a to jest zawsze ważne dla piłkarza – dodaje nowy pomocnik Niebiesko-Czerwonych. Maciej Jankowski z podopiecznymi Radoslava Latala zna się właściwie tylko z boiska, ale jak sam mówi, poznawanie nowych osób nie jest dla niego problemem. Jankowski jest nominalnym pomocnikiem. Z kim będzie rywalizował o wyjściową jedenastkę? – Josip Barisić i Martin Nespor są napastnikami. Ja jestem troszeczkę innym typem zawodnika. Pozycją bliżej mi do Sasy Ziveca czy Martina Bukaty. To wiele zależy od trenera, który z pewnością będzie wiedział, jak wykorzystać moje umiejętności – kończy nowy nabytek gliwickiego Piasta.

Źródło: www.piast-gliwice.eu

Dom Pamięci Żydów Górnośląskich zaprasza!

W niedzielę 31 stycznia 2016 r. zapraszamy wszystkich do zwiedzania nowego Oddziału Muzeum w Gliwicach, który mieści się w odrestaurowanym Żydowskim Domu Przedpogrzebowym przy ul. Księcia Józefa Poniatowskiego 14. 

Dom Pamięci Żydów Górnośląskich, bo taką nazwę nosi piąty Oddział Muzeum w Gliwicach, został powołany do życia przez Prezydenta Miasta i jest finansowany z budżetu Gliwic. Misją placówki jest upowszechnianie wiedzy na temat historii Żydów na Górnym Śląsku oraz ich wkładu w rozwój naszego regionu. Tej tematyce poświęcona będzie wystawa stała. Dom Pamięci Żydów Górnośląskich będzie przestrzenią dialogu międzykulturowego, debat na temat tolerancji i koegzystencji różnych religii, kultur i narodów.   

31 stycznia 2016 r. przewodnicy opowiedzą o historii miejsca, wspólnie przyjrzymy się wspaniałym efektom renowacji, a także porozmawiamy o najbliższych planach muzealników odpowiedzialnych za program nowego Oddziału.

Zapraszamy rodziny z dziećmi, specjalnie dla których przygotowaliśmy przyjazną przestrzeń edukacji i zabawy. W tym wyjątkowym dniu dzieci zagrają w żydowska grę „dreidel”, która nawiązuje do znanej gry w „bączka”.

Oprowadzanie 31.01.2016 odbywać się będzie w 2 grupach (wstęp wolny, ilość miejsc ograniczona):

  • I zwiedzanie, godz. 11.00-13.30, przewodnik Bożena Kubit
  • II zwiedzanie godz. 14.00-15.30, przewodnik Dariusz Walerjański

Od lutego obiekt będzie czynny od wtorku do piątku w godz. 10-16, soboty 11-17, niedziele 10-15.

 

 

Fot: K. Krzemiński, Muzeum w Gliwicach

„Na wojnie, jak na wojnie…”

cichociemny

2016 rok został ustanowiony rokiem Cichociemnych - polskich żołnierzy, szkolonych do zadań specjalnych podczas II Wojny Światowej w Wielkiej Brytanii.

Jednym z ostatnich żyjących w naszym kraju Cichociemnych jest mieszkający w Gliwicach Aleksander Tarnawski, który podzielił się z nami swoimi wspomnieniami.

Aleksander Tarnawski ps. "Upłaz" – inżynier-chemik, żołnierz Polskich Sił Zbrojnych, oficer Armii Krajowej, podporucznik broni pancernej, Cichociemny.

Wojna zastała Pana w Rabce. Jak dalej potoczyły się Pana losy?

Byłem na Podhalu. Spędzałem tam wakacje. Niemieckie wojska posuwały się w głąb kraju, więc  ja - zgodnie z zaleceniami władz - podążyłem na wschód Polski. Dotarłem do Tarnopola, gdzie weszły już z kolei wojska sowieckie. Wyruszyłem więc do Lwowa. Stamtąd, wraz ze szkolnym kolegą, postanowiliśmy udać się na Węgry, a następnie do Francji, gdzie tworzyła się polska armia pod dowództwem gen. Władysława Sikorskiego. Dzięki pomocy węgierskiej ambasady dostaliśmy się do Bretanii. Tam znajdował się ośrodek szkoleniowy armii francuskiej, udostępniony wojsku polskiemu. Rozpocząłem naukę w szkole podchorążych. Nie trwało to długo, bo Niemcy uderzyli od północy, więc znów musiałem wyruszyć – tym razem na południe, aż do granicy francusko-hiszpańskiej. Udało mi się dostać na pokład norweskiego węglowca, którym popłynąłem do Wielkiej Brytanii. W Szkocji, gdzie formowały się oddziały polskie, które ocalały po inwazji niemieckiej na Francję, skończyłem szkołę podchorążych i służyłem w Pierwszej Dywizji Pancernej.

Przebył Pan długą drogę. Nie ciągnęło Pana do Polski?

W Szkocji doskwierała mi bezczynność. Po pierwsze byłem młody, pełen energii i chciałem coś robić, a po drugie życie garnizonowe nie było specjalnie ciekawe. Na szczęście pewnego dnia zostałem wezwany do kancelarii kompanijnej, gdzie czekał na mnie przedstawiciel Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego z Londynu. Zapytał czy chcę polecieć do kraju. Zgodziłem się bez wahania. Zostałem skierowany na cykl szkoleń. Zaczęło się od zaprawy fizycznej tzw. physical training (byłem sprawny fizycznie, więc to była tylko formalność), a później w ośrodkach w Anglii przechodziłem kolejne fazy szkolenia dla Cichociemnych - m.in. tworzenie własnej legendy, zaznajomienie się z sytuacją w kraju.  

Jak przygotowywał się Pan do tego, żeby wtopić się w tłum po powrocie do kraju i nie zostać zdemaskowanym?

Ważnym czynnikiem jest młodość – człowiek nie boi się wtedy żadnego ryzyka, ani ekstremalnych sytuacji. To mi pomagało. Lądowałem w Polsce niedaleko Warszawy (zrzutu dokonano w kwietniu 1944 r. – przyp. red.) Kolejką wąskotorową dotarłem do stolicy, do punktu kontaktowego i tzw. „ciotki” (osoby, która w ramach działań konspiracyjnych przyjmowała do siebie cichociemnego, towarzyszyła mu, oprowadzała po okolicy i pomagała zapoznać się z sytuacją w okupowanym kraju – przyp. red.).  

Jakie były Pana pierwsze wrażenia z tych spacerów po ogarniętej wojną stolicy?

Czułem się zupełnie naturalnie. Nie robiły na mnie wrażenia patrole Wehrmachtu. Nie wiem czy byłem odważny, czy lekkomyślny. Po okresie aklimatyzacji, czyli kilku dniach w Warszawie, udałem się w okolice Otwocka. Tam zamieszkałem u pewnej wdowy w domu, w którym ukrywała się również Żydówka. Była zachwycona, że tam zamieszkałem na parę dni, bo wcześniej bała się wychodzić, a ze mną mogła wychodzić na długie spacery i poczuć się normalnie.

Czy trudno było podczas wojny o normalność?

Życie jest życiem i ludzie musieli chociażby na siebie zarabiać, najczęściej przy pomocy handlu. Wszyscy starali się jakoś egzystować, by nie umierać z głodu.

Z rozmowy z Panem można wyciągnąć jeden, podstawowy wniosek – wojna nie ma sensu…

Gdy Rosjanie weszli do naszego kraju to wydali rozkaz, by rozbroić polskie oddziały partyzanckie i odprowadzić do najbliższej wsi. Mnie nawet dali konia, żebym miał jak wrócić do siebie. Pojechałem na nim do wsi, ale w pewnym momencie, nikomu nic nie mówiąc, zawróciłem do lasu. Po drodze zobaczyłem, że na polanie wylądował radziecki samolot zwiadowczy. Jego pilot wysiadł, żeby wziąć borówki od miejscowego chłopca. Ja również podjechałem po te borówki… Widzi Pani taka sytuacja: on mógł mnie kropnąć, ja mogłem jego, ale nic z tych rzeczy. Na wojnie, jak na wojnie – nie można tylko, bez opamiętania, strzelać do siebie, bo to nie ma sensu.

Jak wspomina Pan końcówkę wojny?

W 1944 roku było już słychać działa z frontu niemiecko-radzieckiego. Podstawowym zadaniem oddziału partyzanckiego do którego dołączyłem było zwalczanie partyzantki radzieckiej. Niemcy ograniczali się w tamtym czasie już tylko do pilnowania takich obiektów jak np. mosty, by nikt ich nie wysadził. Najbardziej pożałowania godna była wtedy miejscowa ludność, która - co tu dużo mówić - była rabowana, zarówno przez partyzantkę polską, jak i radziecką, a dodatkowo przez dzikie oddziały pospolitych bandytów. Los tych zwykłych ludzi był nie do pozazdroszczenia.

Odnalazł się Pan w trudnej, powojennej rzeczywistości?

Wszyscy wiedzą o nas tyle, ile sami im powiemy. Ja nikomu nic nie mówiłem i nikt o mnie nic nie wiedział. Ominęły mnie trudności czy represje i żyłem zupełnie normalnie. Wróciłem na Śląsk z prostego powodu: przez okres międzywojenny mieszkałem w Królewskiej Hucie – później Chorzowie. A do Gliwic trafiłem z powodu uczelni. Przed wojną zacząłem studia na Politechnice Lwowskiej, a całe grono profesorskie po wojnie przeszło na Politechnikę Śląską. Powiedziałem sobie, że te 6 lat, które straciłem wystarczy – czas skończyć studia i zacząć normalnie żyć. I tak też zrobiłem.

Jak Panu żyje się w Gliwicach?

To ładne, niezbyt duże i zielone miasto. Pamiętam, że właśnie tutaj po raz pierwszy zobaczyłem w parku kwitnące glicynie. Dobrze się tu czuję.

Czy z perspektywy Pana doświadczeń warto być patriotą?

Patriotyzm to dla mnie relikt poczucia plemiennej przynależności do pewnej grupy ludzi. Ja w życiu kieruję się innymi zasadami: trzeba być uczciwym człowiekiem, nikomu nie szkodzić i należy mieć jakąś pasję, która nie musi być zbieżna z zawodem.

Rozmawiała Katarzyna Magiera

W 2014 r., w wieku 93 lat, Aleksander Tarnawski wykonał w tandemie skok spadochronowy, którym uczcił pamięć bohaterów. Materiały Fundacji im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej

Podłącz się i wygraj!

Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji sp. z o.o. informuję, że czas trwania konkursu pn: "Mieszkańcu podłącz się do kanalizacji w Bojkowie, Ostropie lub Wójtowej Wsi" do 31 maja 2016 r.

Zmieniły się również warunki udziału w konkursie, a pula nagród została zwiększona. Zaktualizowany Regulamin, wzory wymaganych oświadczeń oraz pozostałe informacje dostępne są na stronie  www.pwik.gliwice.pl.

Zawód: rodzic zastępczy

pogotowie rodzinne

W Gliwicach na razie jest ich 8. Opiekują się dziećmi, które z różnych przyczyn nie mogą przebywać z biologicznymi rodzicami. Z powodzeniem wychowują, dają ciepły dom i miłość. To zawodowe rodziny zastępcze.

Gliwicki samorząd chce poszerzyć to niezwykłe grono. Masz w sobie wiele miłości, dobroci, chęć niesienia pomocy i wspierania dzieci pozbawionych opieki własnych rodziców, a jednocześnie świadomość, że to duża odpowiedzialność? Jeśli tak, zapraszamy na spotkanie informacyjne!

Ciepły dom - pełen miłości, zaufania, bezpieczeństwa i zrozumienia, to podstawa udanego dzieciństwa. Niestety, wiele dzieci jest pozbawionych tego fundamentalnego elementu, niezbędnego do prawidłowego rozwoju. Dlatego miasto stara się zapewnić im bezpieczną przystań. Tą przystanią są zawodowe rodziny zastępcze. W Gliwicach jest ich 8. Miasto poszukuje kolejnych chętnych.

Ty pomagasz dzieciom. Miasto Tobie

Gliwickiemu samorządowi zależy, aby jak najbardziej zminimalizować dyskomfort dzieci, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej. Dlatego powstały zawodowe rodziny zastępcze. Są one lepszą alternatywą dla domów dziecka, w których przy dużej ilości podopiecznych, nawet przy najlepszych chęciach, nie ma możliwości zapewnienia im odpowiedniej dawki uwagi, miłości, życzliwości i poczucia bezpieczeństwa. W zawodowych rodzinach zastępczych przebywa tylko kilkoro (maksimum 3) dzieci. Zastępczy rodzice mają więc możliwość skupić się na dzieciach, poznać ich potrzeby, zapewnić odpowiednią uwagę i ciepło.

 – Jedną z wielu zalet bycia rodziną zastępczą jest przede wszystkim radość i satysfakcja z pomagania innym, ukazanie dzieciom modelu prawidłowo funkcjonującej rodziny, zapewnienie im poczucia bezpieczeństwa, możliwości wszechstronnego rozwoju, diagnozy i ewentualnej terapii, umożliwienie dzieciom harmonijnego wejścia w dorosłość, a także samorealizacja poprzez zdobywanie nowych doświadczeń życiowych – mówi Brygida Jankowska, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Gliwicach.

Zawodowe rodziny zastępcze stwarzają dzieciom w trudnej sytuacji życiowej szansę na szczęśliwe dzieciństwo i odnalezienie utraconego spokoju. Są dla nich pomostem w drodze do rodziny adopcyjnej lub przystanią w oczekiwaniu na powrót do biologicznej rodziny, gdy ta już uporządkuje swoje życie. Rodzice zastępczy nie przysposabiają dzieci na zawsze. Zajmują się nimi i stwarzają jak najlepsze warunki do spokojnego codziennego życia, zaspokajając potrzeby i zapewniając możliwości rozwoju. W tym czasie pracownicy pomocy społecznej pracują z biologiczną rodziną. Jeśli taka praca przynosi efekty, dziecko wraca do rodziców, jeśli nie – rozpoczyna się poszukiwanie rodziny adopcyjnej. W zawodowej rodzinie zastępczej dzieci mogą przebywać do pełnoletności lub, w przypadku dalszego kształcenia, dłużej. Zawodowa rodzina zastępcza różni się od niezawodowej tym, że opiekuje się trójką dzieci i otrzymuje z tego tytułu wynagrodzenie. Może też pełnić funkcję pogotowia rodzinnego, czyli zapewnić dziecku opiekę natychmiast po jego odebraniu od rodziców biologicznych. Dzieci muszą znaleźć w rodzinie zastępczej spokój i wytchnienie po trudnych, często traumatycznych przeżyciach. Rodzic zastępczy musi umieć rozładować napięcie, smutek i gniew dziecka, które zostało odebrane rodzicom, a jednocześnie stworzyć taki balans bliskości i bezpieczeństwa, by dziecko miało świadomość, że choć to dobry i bezpieczny dom, to jednak tymczasowy.

Osoby, które zdecydują się na trud i jednocześnie radość niesienia pomocy dzieciom jako zawodowa rodzina zastępcza, przede wszystkim mogą liczyć na ogromną pomoc miasta. Gliwicki samorząd wesprze rodziny wybrane w drodze rekrutacji m.in. szkoleniami, kontaktem z pedagogami, psychologami, a także licznymi świadczeniami. Zapewni wsparcie, które zaspokoi potrzeby zarówno dzieci, jak i osób, które zdecydowały się zostać zawodowymi rodzinami zastępczymi.

Rodzina zastępcza to jedno z ważniejszych ogniw systemu opieki nad dzieckiem i rodziną. Stanowi bliskie dziecku środowisko, pozwala zapobiec negatywnym skutkom dla jego rozwoju. Dlatego samorząd miasta skupi się na tej niezwykle istotnej sferze życia społecznego i gorąco zachęca mieszkańców do tworzenia zawodowych rodzin zastępczych. Dla dzieci to szansa na lepsze życie, dla zawodowych rodzin zastępczych – m.in. radość dawania ciepła i miłości oraz codzienna obserwacja efektów swojej trudnej, ale niezwykle istotnej pracy. Każda rodzina może liczyć na naszą pomoc – wyjaśnia Krystian Tomala, zastępca prezydenta Gliwic.

Rodziny zastępcze podpisują umowę z miastem i są wynagradzane za swoją pracę. Otrzymują pensję nie niższą niż 2000 zł brutto miesięcznie (oraz nie niższą niż 2600 zł brutto w przypadku rodziny pełniącej funkcję pogotowia rodzinnego) oraz 1000 zł miesięcznie na każde dziecko. Czyli, w przypadku przyjęcia trojga dzieci, zawodowi rodzice zastępczy otrzymają 4500 zł. Rodziny otrzymują też dopłaty do letniego wypoczynku dzieci oraz, jednorazowo – świadczenie na pokrycie niezbędnych wydatków związanych z potrzebami przyjmowanego dziecka. Otrzymają też świadczenie na pokrycie kosztów utrzymania lokalu mieszkalnego w  lub domu jednorodzinnego w wys. do 400 zł miesięcznie, oraz świadczenie na pokrycie kosztów związanych z przeprowadzeniem niezbędnego remontu w wys. 2000 zł raz w roku. Jeśli zaakceptowana przez miasto rodzina zastępcza nie dysponuje odpowiednimi warunkami lokalowymi, w niektórych przypadkach miasto może pomóc w pozyskaniu odpowiedniego mieszkania. Zawodową rodziną zastępczą mogą zostać małżonkowie lub osoby nie pozostające w związku małżeńskim, a także osoby samotne, które spełnią odpowiednie warunki.(mf)

Dowiedz się więcej

Wszystkie osoby pragnące nieść pomoc i zainteresowane pełnieniem funkcji zawodowej rodziny zastępczej, zapraszamy na spotkanie informacyjne, które odbędzie się 9 lutego 2016 r. o godz. 17.30 w Gliwickim Centrum Organizacji Pozarządowych przy ul. Studziennej 6 (Centrum Organizacji Kulturalnych „Perełka”) w Gliwicach. Informacje można uzyskać również telefonicznie u Ewy Pruskiej - tel.32/335 41 37.

Beata i Piotr od 4 lat tworzą zawodową rodzinę zastępczą o charakterze pogotowia rodzinnego. Mają troje własnych dzieci, ale w ich mieszkaniu co chwilę pojawiają się również te przywożone z interwencji. W sumie w ich pogotowiu było już około 50 dzieci odebranych rodzicom, m.in. z powodu drastycznego zaniedbania. Obecnie pod opieką Beaty i Piotra przebywają trzy niemowlaki. Wszystkie przyszły na świat w 2015 r. i niemal od razu przywieziono je do pogotowia opiekuńczego. Beata i Piotr mówią, że nie jest łatwo oddawać dzieci, którymi się opiekują, ale w sytuacji, gdy przekazują dzieci rodzinie adopcyjnej, która z utęsknieniem czekała na dziecko - radość i wzruszenie są ogromne

Fot. Z.Daniec

Konkurs dla innowatorów

Górnośląska Agencja Przedsiębiorczości i Rozwoju sp. z o.o. zaprasza firmy i instytucje naukowe do ósmej edycji konkursu Innowator Śląska. Konkurs objęty jest honorowym patronatem Marszałka Województwa Śląskiego w ramach marki INNOSILESIA oraz patronatem Prezydenta Gliwic.

Celem konkursu jest promowanie innowacji wprowadzanych przez podmioty z województwa śląskiego, poprawę wizerunku regionu poprzez pokazanie dobrych praktyk oraz zachęcanie do poszukiwania nowych rozwiązań technologicznych i organizacyjnych.

Do konkursu mogą przystąpić podmioty w czterech kategoriach:

  • mikroprzedsiębiorca
  • mały przedsiębiorca
  • średni przedsiębiorca
  • instytucja sektora badawczo-rozwojowego

Uczestnicy Innowatora Śląska muszą wykazać się udokumentowanym wprowadzeniem na rynek innowacyjnego produktu, technologii lub usługi w okresie ostatnich trzech lat. 

Deklarację Uczestnictwa w konkursie należy przesłaćw terminie do 29 stycznia 2016 r.:

 

  1. w wersji papierowej pocztą z dopiskiem Konkurs „Innowator Śląska 2015”, na adres GAPR sp. z o.o. (44-100 Gliwice, ul. W. Pola 16) lub złożyć osobiście w sekretariacie GAPR sp. z o.o. oraz
  2. w wersji elektronicznej, przesłanej na adres: een@gapr.pl

 

Wzród deklaracji uczestnictwa, regulamin konkursu oraz więcej informacji znaleźc można na stronie : http://gapr.pl/pl/top/innowator_.


 

Francuski styczeń w bibliotece

22 stycznia w BiblioteceCentralnej (ul. Kościuszki 17),  będzie można zobaczyć, jak wygląda „Noc w Paryżu". O godzinie 18.00 na wspólny spacer zabiorą wszystkich chętnych romaniści ze Studium Praktycznej Nauki Języków Obcych Politechniki Śląskiej.

 Podczas spotkania uczestnicy będą mogli wziąć udział w quizie. Najlepsi otrzymają nagrody ufundowane przez Cafe Bistro Paris Paris: zaproszenie na kawę i przepyszny crème brûlée lub miesięczny kurs językowy (www.parisgliwice.pl). Uwaga: wstęp tylko dla osób pełnoletnich!