Krok do finału
Opublikowane: 03.07.2017 / Sekcja: Miasto Życie i styl SportTylko niepoprawni optymiści mogli zakładać, że po dwóch meczach w Łańcucie, to GTK będzie prowadzić w rywalizacji z Max Elektro Sokołem 2:0. Gliwiczanom do awansu do finału, którego zwycięzca zagra w ekstraklasie brakuje już tylko jednej wygranej.
Długo GTK nie mogło znaleźć sposobu na Max Elektro Sokoła. Odkąd gliwiczanie awansowali do I ligi jeszcze ani razu nie udało im się wygrać z tym czołowym zespołem I ligi. Podobnie było i w tym sezonie w fazie zasadniczej, gdzie łańcucianie dwa razy okazali się lepsi. Ale play off rządzi się zwykle własnym prawami i podopieczni Pawła Turkiewicza doskonale wpisują się w to powiedzenie. Są obecnie jednym zespołem, który w tej najważniejszej części sezonu jeszcze nie przegrał. Wydawało się, że po sobotnim sukcesie i zwycięstwie w pierwszym meczu, w drugim starciu gospodarze już nie dopuszczą do tego, by przegrać kolejny mecz. Tym bardziej, że goście przystępowali do niedzielnej batalii osłabieni brakiem Marcina Salamonika, który musiał pauzować z powodu zawieszenia za niesportowe zachowanie w poprzednim meczu. Brak kapitana i doświadczonego zawodnika musiał się odbić na postawie przyjezdnych, którzy przecież nie mieli też w swoich szeregach kontuzjowanego Łukasza Ratajczaka. To powodowało, że siła podkoszowa GTK nie była zbyt duża w tym spotkaniu, co zresztą jak się później okazało zaowocowało sporą przewagą miejscowych w zbiórkach.
Doświadczeni gracze Max Elektro Sokoła od samego początku chcieli wykorzystać przewagę fizyczną w strefie podkoszowej. Piłka często wędrowała do Rafała Kulikowskiego, który z najbliższej odległości powiększał dorobek swojego zespołu. Oprócz tego podobnie jak dzień wcześniej wysoką skuteczność prezentował Alan Czujkowski, który ponownie raził celnymi rzutami z dystansu. Po jego drugiej „trójce” w tym meczu łańcucianie prowadzili już 12:4. Ale GTK nie zamierzało się poddać bez walki. Sygnał do odrabiania strat dał Marceli Dziemba, który akurat dzień wcześniej pudłował niemiłosiernie. Teraz było jednak już zdecydowanie lepiej i dzięki jego postawie w ofensywie gliwiczanie nie tylko odrobili straty, ale nawet wyszli na prowadzenie (14:15). I tą minimalną przewagę zachowali do końca pierwszej kwarty, po tym jak drogę do kosza znalazł także Kacper Radwański (16:17).
Na początku kolejnej odsłony do remisu doprowadził Czujkowski, który przymierzył zza łuku (19:19). O swojej wysokiej dyspozycji przypomniał wkrótce najskuteczniejszy w sobotę, Radwański. Skrzydłowy GTK wziął na siebie ciężar zdobywania punktów w drugiej kwarcie i po jego akcji 2+1 przewaga gości urosła do sześciu „oczek” (20:26). Trener Dariusz Kaszowski próbował coś zmienić w grze swojej drużyny, poprosił nawet o przerwę na żądanie, ale Max Elektro Sokół nie potrafił wskoczyć na właściwe obroty. Po tym jak kontrę wykończył Aleksander Filipiak, goście prowadzili już różnicą dziewięciu punktów (27:36). Wiarę w końcowy sukces przywrócił im niezawodny tego dnia Czujkowski. Strzelec łańcucian trafił do kosza, a że dodatkowo był faulowany, to dołożył jeszcze jeden punkt z linii rzutów wolnych (32:37).
Jeszcze mocniej gospodarze zbliżyli się do ro rywala po wznowieniu gry po przerwie. Po skutecznej akcji Macieja Klimy straty wynosiły już tylko jedno „oczko” (36:37). W porę zareagował Dziemba, który dwoma „trójkami” szybko ostudził emocje. Kiedy dodatkowo zza linii 6,75 metra przymierzył Radwański GTK znów wyraźnie prowadziło (40:48). Gospodarze zamierzali jednak szybko odrobić straty tą samą bronią. Z dystansu trafienia zaliczyli Jerzy Koszuta i Bartosz Czerwonka (46:48). I ponownie kiedy wydawało się, że Max Elektro Sokół dogoni rywala, GTK włączyło kolejny bieg. Skuteczną akcję przeprowadził Paweł Zmarlak, a Radwański dołożył trafienie zza łuku (46:53). Po 30 min. gry goście mieli sześć punktów zaliczki (48:54) i wszyscy zastanawiali się, czy uda im się ją obronić.
Początkowo wydawało się, że gliwiczanie będą w pełni kontrolować wydarzenia na parkiecie. Weteran ligowych parkietów, Zmarlak - pod nieobecność Salamonika - wziął na siebie ciężar zdobywania punktów i po jednej z jego akcji obie drużyny dzieliło 10 punktów różnicy (50:60). Kiedy w połowie tej części gry punkty zdobył także Michał Jędrzejewski (54:64), gliwiczanie mieli bezpieczną przewagę i wszystko wskazywało na to, że unikną nerwowej końcówki. W tym momencie o kolejny przerwę na żądanie poprosił trener miejscowych, Dariusz Kaszowski. Jego wskazówki okazały się słuszne, bo Max Elektro Sokół rzucił się do odrabiania strat. Niezwykle aktywny był Klima, który zdobył pięć kolejnych punktów. „Trójkę” dołożył Czujkowski i w niespełna dwie minuty gry gospodarze odrobili prawie całą stratę (62:64).Teraz musiał zareagować trener Turkiewicz, a kiedy oba zespoły powróciły na parkiet dwa rzuty wolne wykorzystał Zmarlak. Niestety, jego kolejne próby z linii rzutów wolnych nie były już tak skuteczne. Kiedy do kosza trafił Krzysztof Krajniewski gospodarze tracili do rywala dwa „oczka” (64:66). Szansy na zdobycie punktów nie wykorzystali Dziemba i Radwański, a po drugiej stronie kosza sfaulowany został Koszuta. Przy okazji doznał urazu i musiał opuścić parkiet, a wchodzący w jego miejsce Jacek Balawender wykorzystał jeden rzut wolny (65:66). W kolejnej akcji piłkę stracił Damian Pieloch, a Dziemba w nieprawidłowy sposób zatrzymał Balawendera. Tym razem ten zawodnik nie pomylił się ani razu i wyprowadził swój zespół na prowadzenie (67:66). Trener gości wykorzystał kolejny czas, a po powrocie na parkiet po koźle z półdystansu trafił Pieloch i jak się później okazało zapewnił swojej drużynie niezwykle cenną wygraną. Próba zmiany rezultatu przez Sebastiana Szymańskiego zakończyła się niepowodzeniem.
Tym samym po dwóch spotkaniach rozegranych w Łańcucie GTK sensacyjnie prowadzi w rywalizacji z Max Elektro Sokołem już 2:0 i do awansu do finału brakuje już tylko jednej wygranej.
Max Elektro Sokół Łańcut - GTK Gliwice 67:68 (16:17, 16:20, 16:17, 19:14)
Sokół: Szymański 5 (1x3), Czujkowski 22 (4x3), Koszuta 3 (1x3), Klima 13, Kulikowski 5 - Czerwonka 7 (1x3), Sroka 5, Krajniewski 4, Balawender 3, Buszta. Trener Dariusz KASZOWSKI.
GTK: Filipiak 10, Dziemba 16 (3x3), Radwański 15 (2x3), Pieloch 9, Weselak 4 - Zmarlak 12, Jędrzejewski 2, Rutkowski. Trener Paweł TURKIEWICZ.
Stan rywalizacji do trzech zwycięstw: 2:0 dla GTK.