Aktualności | Porsche dla pracownika – czyli skoro napisali o tym w gazecie, to musi być prawda

Porsche dla pracownika – czyli skoro napisali o tym w gazecie, to musi być prawda

Fot. poglądowe/ Pixabay

Porsche dla pracownika – czyli skoro napisali o tym w gazecie, to musi być prawda

Opublikowane: 11.01.2023 / Sekcja: Miasto 

W miniony weekend, za sprawą artykułu opublikowanego w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, Gliwice miały swoje 5 minut sławy w mediach internetowych. Wszystko w wyniku orzeczenia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach dotyczącego zakupu, którego dokonała prywatna spółka dla swojego pracownika z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności. Wyobraźnię dziennikarzy i licznych komentatorów rozpaliła marka pojazdu - Porsche Carrera 911 oraz fakt, że zakupu dokonano ze środków uzyskanych ze zwolnienia z podatku od nieruchomości, co zostało potwierdzone zaświadczeniem prezydenta miasta (który jest organem podatkowym w zakresie podatku od nieruchomości).

„Dziennik Gazeta Prawna” w artykule dotyczącym tego orzeczenia w rzetelny i drobiazgowy sposób tłumaczy obiektywnie ciekawy problem prawny. Mowa o tym, że prezydent wycofał zaświadczenie po informacji Dyrektora Izby Skarbowej o zakwestionowaniu tego wydatku, o odwołaniu się firmy i wreszcie – o rozstrzygnięciu sądu.

Problem w tym, że wielu pracowników mediów nie przeczytało zapewne ani tego artykułu (tak, jest za paywallem), ani orzeczenia. Ich uwagę przykuł natomiast fakt, że wyrok wydał Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach, więc firma została „firmą z Gliwic”, a prezydent „prezydentem Gliwic”. W ten sposób Gliwice, za sprawą znajdującej się tu siedziby sądu, który zajmuje się sprawami z całego województwa, miały swoje 5 minut „sławy” w mediach ogólnopolskich.

„Źródłowy” artykuł z „Dziennika Gazety Prawnej” nie mówi o mieście, w jakim rozgrywała się sprawa. W orzeczeniu mowa o „mieście S” (dane dotyczące konkretnej lokalizacji są w ten sposób zanonimizowane w publikowanych orzeczeniach). Błąd jednak powtarzała redakcja za redakcją do chwili, w której trudu zapoznania się z treścią wyroku podjął się Przemysław Jedlecki z katowickiej „Wyborczej”, który po numerze sygnatury SKO przywołanej w orzeczeniu ustalił, że cała sytuacja dotyczy Sosnowca i poprosił o korektę tekstu, jaki ukazał się w regionalnym serwisie „Gazety Wyborczej”. Rzadka, jak widać rzetelność, z której warto brać przykład.

Warto również przy okazji podać inne ciekawostki z orzeczenia. Na przykład fakt, że na „luksusowy” samochód (w międzyczasie media zaczęły podawać, że wart jest 500 tys. zł) firma wydała 32 tys. zł netto. Oraz jeszcze jedną kwestię - bo co prawda głównym przedmiotem komentarzy był swoisty „podziw” dla kreatywności spółki, ale znaleźli się i tacy, którzy szydzili z faktu, że urzędnicy uwierzyli firmie, wydając pierwsze zaświadczenie. Jak stwierdził sąd, wydanie zaświadczenia jest czynnością techniczną: „organ wydaje, bądź odmawia wydania wnioskowanego zaświadczenia opierając się na danych zapisanych w dokumentacji danego podatnika, a wynikające z powyższych rejestrów informacje determinują możliwość wydania zaświadczenia o określonej treści”.

Tłumacząc w prostszy sposób. Urzędnicy miejscy nie popełnili błędu. Wydali zaświadczenie na wniosek, bo przepisy mówią, że mają wydawać. Sprawę zbadał Urząd Skarbowy, który ma kompetencje do weryfikowania zasadności takich wydatków. Urząd Skarbowy zakwestionował, prezydent zmienił decyzję, spółka się odwołała, a sąd potwierdził, że prezydent miał rację.

A że nie był to prezydent Gliwic, tylko Sosnowca? Cóż, dla sprawy nie ma to większego znaczenia.

Ale jednak stwierdzenia o naiwnych urzędnikach, luksusowych samochodach za pół miliona oraz inne wygłaszane w poczuciu wyższości domniemania, których nie będę tutaj przytaczał warto sobie czasem darować, bo w zderzeniu z faktami może się takim pewnym siebie komentatorom zrobić trochę głupio.

 

Łukasz Oryszczak