Aktualności | Całe życie z matematyką

Całe życie z matematyką

Całe życie z matematyką

Opublikowane: 28.04.2016 / Sekcja: Miasto 

Helena Bielowa ma 100 lat. Już sam ten fakt jest niezwykły. Ale też pani Helena to niezwykła kobieta – przedsiębiorcza, zaradna, otwarta i konkretna. Całe życie poświęciła matematyce.

Być może właśnie dzięki królowej nauk, pamięć do dziś ma doskonałą.

Trzeba przyznać, że akademia z okazji setnych urodzin pani Heleny przebiegła z pompą. Na uroczystości zorganizowanej w dawnym miejscu pracy pani Heleny, IV Liceum Ogólnokształcącym, zebrał się tłum dawnych uczniów pani Bielowej, nauczycieli, przedstawicieli oświaty i innych gości. Były kwiaty, występy artystyczne uczniów liceum oraz wielka radość pani Heleny.

Jestem bardzo wzruszona – mówiła Helena Biel – dzięki wam jestem dziś młodsza chyba o 10 lat!

Helena Biel przyszła na świat 28 kwietnia 1916 r. w Kwaczale w województwie małopolskim. Urodziła się w rodzinie rolników. Jej ojciec, Antoni Nadzieja, był młynarzem. Jak wspomina pani Helena, miał bardzo dobre serce.

Gdy przyszli Niemcy i zapieczętowali nasz młyn, przychodzili do nas ludzie i płakali, że nie mają nic do jedzenia, ze dzieci są głodne. Wtedy ojciec uruchomił nasz młyn i dał ludziom mąkę. Ktoś jednak doniósł na ojca. Znów przyszli Niemcy i młyn zamknęli definitywnie. Wtedy już nastała u nas prawdziwa bieda – wspomina pani Helena.

Życie nie rozpieszczało pani Heleny. Przeżyła dwie wojny światowe, musiała opuścić rodzinne strony. Ale pani Helena się nie żali, śmieje się i ciepło wspomina dawne lata.

– Dzieciństwo miałam przyjemne, nie powiem. Miałam ośmioro rodzeństwa i było wesoło. Dużo nas było, ale wie pani, dzieci się wtedy po prostu rodziły – śmieje się pani Helena i dodaje – staram się cieszyć z życia. Najtrudniejszy dla mnie czas to była okupacja i choroba męża. Resztą się nie przejmuję.

Szkoły pani Bielowej

Mała Helenka swoją przygodę z nauką rozpoczęła w szkole powszechnej w Kwaczale. Kolejnym szczebelkiem w kiełkującej karierze było Prywatne Gimnazjum Klasyczne im. Emilii Plater w Krakowie. W tamtych latach nauka w gimnazjum trwała 8 lat, a chcąc uzyskać zawód, trzeba było ukończyć studia wyższe.

Koszty utrzymania w Krakowie były bardzo wysokie i mój ojciec nie mógł sobie na nie pozwolić, dlatego po ukończeniu 4. klasy gimnazjum wstąpiłam do Państwowego Seminarium Nauczycielskiego w Kętach. Po zdaniu egzaminu dojrzałości, w 1936 r. uzyskałam dyplom nauczycielki szkół powszechnych. W Polsce w tamtych czasach bardzo trudno było o pracę w zawodzie nauczyciela. Pierwszą posadę otrzymałam dopiero po 2 latach w Felinowie na Wileńszczyźnie. Pracowałam tam aż do wybuchu wojny – opowiada Helena Bielowa.

Podczas okupacji znalazła pracę nauczycielki w Porębie Żegoty. W grudniu 1940 r., na skutek reorganizacji szkół przeprowadzanych przez okupanta, została zwolniona. Ponieważ obawiała się wywózki do Niemiec, przeszła przez „zieloną granicę” do Generalnej Guberni i znalazła pracę w fabryce samolotów w Mielcu. W maju 1942 r. przeniosła się do Krakowa i pracowała jako buchalterka oraz kierowniczka sklepu towarów kolonialnych i jarzyn. Gdy wojna się skończyła ponownie podjęła pracę w Szkole Powszechnej w Porębie Żegoty.

Wydawało się, że skoro działania wojenne się zakończyły, a tereny zamieszkują Polacy, to i nauka musi się odbywać w miarę normalnie. Niestety, Niemcy wcielili ten teren do Rzeszy. Kazali oddać podręczniki, więc uczyliśmy z głowy i z serca, a dzieci chłonęły naukę może właśnie bardziej sercem niż głową – mówi pani Helena.

W lipcu 1945 r. Helena Nadzieja wyszła za Edwarda Biela.

Czekaliśmy ze ślubem na zakończenie wojny. To z powodu męża znalazłam się w Gliwicach, bo został skierowany tu do pracy jako pełnomocnik do spraw reformy rolnej. W lipcu się pobraliśmy, a w sierpniu już byliśmy w Gliwicach. Obawiałam się głodu, więc bałam się mieszkać w centrum miasta. Osiedliśmy w Ostropie, bo wie pani, blisko gospodarza, to i jajka i mleko będzie – wspomina pani Helena.

Po dwóch latach na świat przyszedł syn Heleny i Edwarda – Andrzej. Wraz z narodzinami jedynego syna, młoda mama przerwała pracę zawodową. Wróciła w 1948 r. jako nauczycielka matematyki w Szkole Podstawowej w Ostropie. Od 1949 r. uczyła w Liceum Pedagogicznym w Gliwicach.

Równocześnie zaczęłam uzupełniać wykształcenie. Ukończyłam wyższy kurs nauczycielski w Gliwicach na kierunku fizyka i matematyka oraz kurs przygotowania zawodowego nauczycieli szkół średnich w Katowicach. Później studiowałam zaocznie matematykę w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Gdańsku-Wrzeszczu – wylicza pani Helena.

W Liceum Pedagogicznym w Gliwicach pracowała jako nauczyciel matematyki do 1960 r., do czasu przekształcenia placówki w Studium Nauczycielskie, w którym zlikwidowano kierunek matematyczny. Podjęła więc pracę w IV Liceum Ogólnokształcącym. W 1972 r. przeszła na emeryturę, ale nadal uczyła, na pół etatu, aż do roku 1986.

Mam syna Andrzeja, synową Annę i dwóch wnuków – Michała i Dominika, których bardzo kocham. Spełniłam się też zawodowo. Mam za sobą ponad 46 lat pracy pedagogicznej i nauczycielskiej. Zawód wykonywałam uczciwie, a posiadaną wiedzę starałam się przekazać młodzieży. Bardzo lubiłam młodzież, chociaż byłam surowym nauczycielem. Jednak wymagałam nie tylko od uczniów, ale też od siebie – mówi Helena Bielowa.

Lekcja matematyki. Lata 60. Zdjęcie pochodzi z archiwum IV LO

 

Matematyka na pamięć

Mam to szczęście, że dane mi było rozmawiać z kilkoma stulatkami. To, co ewidentnie wyróżnia spośród nich panią Helenę, to imponująca pamięć, której mogą jej pozazdrościć nawet osoby o połowę młodsze.

Zawsze miałam dobrą pamięć słuchową i tak mi pozostało do dziś. Pamiętam to, co usłyszę – mówi Helena Bielowa.

Mama jest kochana, bardzo przedsiębiorcza, ma rewelacyjną pamięć i niezwykle sprawny umysł. Przypuszczam, że to dzięki matematyce – dodaje Andrzej, syn pani Heleny.

Jednak pani Bielowa ma nie tylko sprawny umysł, ale też imponującą jak na jej wiek kondycję.

Mama potrafi przejść 8 kilometrów po lesie. Jest w pełni samodzielna. Mieszka sama i świetnie sobie radzi. Tylko do gotowania obiadów przychodzi pomoc. Ma rewelacyjny apetyt, zjada dwa razy więcej ode mnie – ale proszę jej tego nie mówić, bo jeszcze się obrazi – mówi Andrzej.      

(mf)

Uroczystość na cześć pani Heleny w IV Liceum Ogólnokształcącym. Fot. M.Foltyn

 

Kwiecień 2016 r. Fot. A.Witwicki