Aktualności | „W stronę Swanna” – o gliwickim rodzie drukarzy

„W stronę Swanna” –  o gliwickim rodzie drukarzy

„W stronę Swanna” – o gliwickim rodzie drukarzy

Opublikowane: 14.07.2016 / Sekcja: Miasto  Życie i styl 

Tytuł kolejnego odcinka wakacyjnego cyklu „W poszukiwaniu…”, nawiązującego do powieści Marcela Prousta, to… „W stronę Swanna”. Historię Neumannów opisuje Ewa Pokorska, Miejski Konserwator Zabytków.

Gros informacji o przedwojennych Gliwicach można zaczerpnąć z codziennej gazety „Der Oberschlesische Wanderer”, w skrócie nazywany „OSW”. Jej wydawcami byli właśnie Neumannowie. Gazeta była obecna w życiu gliwiczan dawniej i dalej jest niezastąpionym źródłem wiedzy o gliwickiej XIX- i XX-wiecznej (z pierwszej połowy) codzienności. Gazeta pojawiła się w Gliwicach w 1828 roku. Na rynku utrzymała się przez ponad sto lat, stając się bardzo renomowaną i rozpoznawalną marką.

O właściwą pamięć na temat dokonań rodu zadbali sami Neumannowie, wydając z okazji 100-lecia działalności firmy (1926 rok) publikację opisującą m.in.historię wydawnictwa.

A wszystko zaczęło się od Gustava Neumanna (1801–1872), który to w 1826 roku dostał pozwolenie na otwarcie w Gliwicach drukarni. Poprzedziło to uroczyste złożenie przysięgi w dawnym odpowiedniku dzisiejszego urzędu miasta. Równało się to także z otrzymaniem obywatelstwa naszego miasta. Z czasem także Gustav Neumann stał się szanowanym gliwiczaninem, o czym świadczą funkcje jakie pełnił – był np. miejskim radnym. Nazwa pierwszej drukarni to Stadtbuchdruckerei, czyli po prostu Drukarnia Miejska. Należy wspomnieć, że na terenie Górnego Śląska działały jeszcze dwie inne drukarnie.

Na początku zapraszam do pierwszej siedziby ówczesnej Drukarni Miejskiej, do budynku Rynek 10. Oczywiście zaproszenie dotyczy wirtualnej wycieczki. Kamieniczka zmieniła swój wygląd i we wnętrzach nie znajdziemy śladu Gustawa i drukarni. Nawet na archiwalnych zdjęciach z lat 20. XX wieku w tym miejscu już nie ma drukarni, zastapił go Warenhaus Gebr. Markus (dom towarowy braci Markus). Dom towarowy „Balbinka” z ciuszkami dla dzieci to już powojenna historia. W drugiej siedzibie na rogu ul. Krupniczej i Kaczyniec też nie domyślimy się, że miejsce to było związane z Neumannami. Tylko zamurowane okna mogą zastanawiać. Co tam było? Pewnie zainteresuje to nas jednak na moment, później spiesząc się do swoich obowiązków, zapomnimy o „ślepych” oknach.

Pomimo, że senior rodu świetnie dawał sobie radę z wieloma zajęciami – m.in. udzielał się na łamach swojej gazety również jako dziennikarz, to przyszedł czas na wsparcie ze strony syna, co prawda niemłodego już, 30-letniego Carla Friedricha. Ten późny start w firmie ojca jest zrozumiały. Musiał nabyć doświadczenie i wiedzę, dlatego np. terminował w wiedeńskich oraz berlińskich wydawnictwach. Udział w wojnie francusko-pruskiej również przyczynił się do późniejszego startu.   

Za czasów Carla w wydawnictwie dokonała się mała rewolucja, zmieniono maszyny na nowsze, bardziej wydajne. Zaczęto również inwestować w nieruchomości. Budynek przy obecnej ul. Raciborskiej przeznaczono na księgarnię, nieruchomości przy ul. Średniej i placu Kościelnym to następne obiekty wykorzystane na potrzeby firmy.

W zabudowaniach dawnego młyna Goretzki drukowano książki dla dzieci ilustrowane barwnymi rysunkami. Obecnie w tym miejscu znajduje się szkoła. Tu też już nie znajdziemy śladu Neumannów.

Świetnie prosperujący interes popsuła I wojna światowa. Ludzie mieli inne problemy niż czytanie. Nie pomogła nawet wcześniej otwarta filia w Berlinie. A o synów Carla – Arthura i Eginharda – upomniało się wojsko. Dopiero po wojnie, w 1919 r., prowadzenie oficyny wydawniczej przejęło trzecie pokolenie Neumannów. A Carl zamieszkał w przepięknej neogotyckiej kamienicy przy obecnej ul. Wieczorka 18/20. Urodę miejsca możemy podziwiać do dziś. Polecam obejrzenie podwórka, które zaskakująco różni się od innych. Mamy wrażenie, jakby przeniesiono nas do… Włoch, nawet smakowity zapach pizzy unoszący się z pobliskiej restauracji, potęguje to wrażenie. O ważności Carla Neumanna w Gliwicach niech świadczy to, że jego imieniem nazwano ulicę, która teraz ma za patrona B. Prusa.

Pismo raczej nie angażujące się w spory polityczne, w 1933 roku miało profil zdecydowanie narodowo-socjalistyczny. Z chwilą przejęcia w 1936 przez spółkę „Oberschlesische Druckerei und Verlagsanstalt GmbH” gazeta straciła swą apolityczność całkowicie. Siedziba wydawnictwa w tamtych czasach mieściła się przy ul. Zygmunta Starego (dawne pogotowie ratunkowe). I tak polityka i zbliżające się widmo wojny zniszczyły to, co było wartościowe. A po wojnie dzieła zniszczenia dokokonali żołnierze radzieccy – spalili siedzibę firmy przy ul. Raciborskiej. Do dziś w środku miasta dziwi pusty, niezabudowany plac.

To w którą stronę mamy się udać, żeby znaleźć ślad Neumannów? W stronę ul. Rybnickiej 27, znajduje się tam dawna willa – mieszkanie Arthura. Mimo niektórych opinii, że obiekt nie zostanie zachowany (dość długo stał pusty), możemy go podziwiać obecnie w całej krasie. Projekt renowacji wykonała pracownia Zalewski Architecture Group pod kierownictwem Krzysztofa Zalewskiego. We wnętrzach po remoncie zachowano i odrestaurowano witraże oraz ceramiczny kominek w kolorze morskiej zieleni, a z zewnętrz odtworzono detale secesyjne elewacji. Wszystko „zatopione” jest w urokliwej zieleni parkowej.

Ewa Pokorska, Miejski Konserwator Zabytków

Nieistniejący budynek firmy przy ul. Raciborskiej (for. archiwum MKZ)