Aktualności | Gość Tygodnia: Joanna Puchalik

Gość Tygodnia: Joanna Puchalik

Gość Tygodnia: Joanna Puchalik

Opublikowane: 04.12.2015 / Sekcja: Express codzienny  Miasto 

Na co dzień pracuje w Muzeum w Gliwicach, a po godzinach…bywa XIX wieczną damą. Poznajcie Joannę Puchalik i kreacje które tworzy.

Joanna Puchalik, Muzeum w Gliwicach

- Lubię szyć, a że zawsze byłam z modą na bakier to najlepiej wychodzą mi suknie sprzed 100, 150 lat.

Próbowałam parę razy w życiu uszyć zwykłą, dzisiejsza, współczesną spódnice, ale niestety nie wyszło. Zdecydowanie lepiej mi wychodzą krynoliny i tiurniury. Każda dziewczynka przerabia fazę „chce być bardzo, bardzo księżniczką” no i mi zostało tak jakby do końca. Cała ta otoczka, wraz ze służbą wychodzi troszeczkę drogo, no to najprościej było zacząć szyć sukienki i troszeczkę poudawać księżniczkę. Która najbardziej lubię? Nie no każda następna jest tą najfajniejszą no bo jest nowa.

Jak chcemy się wczuć w epokę no to na rano były inne suknie, na spacer inne, na jakieś takie codzienne wyjścia, na bale, więc chyba najfajniejsze, no nie czarujmy, są te balowe, bo mamy tam najwięcej ozdób, najwięcej jakichś klejnotów, najlepsze materiały. No więc każda taka balowa jest ta najpiękniejszą… aż do następnego balu.

Żeby uszyć jakąkolwiek suknię z tamtych dawnych czasów trzeba zacząć od kompletu bielizny, ponieważ moda, powiedzmy, zmiana konstrukcji, jakiejś takiej figury, która się modelowało za pomocą gorsetu, następowała w XIX wieku powiedzmy co 10 lat. No musimy zachować całą ta konstrukcję sylwetki, czyli wszystko co się dzieje pod spodem.

Co ja mam pod spodem? Najbliższa ciału koszula, na koszuli jest gorset, na gorsecie jest halka, bardzo często jest jeszcze coś takiego jak koszulka gorsetowa, czyli coś takiego, co nam chroniło gorset przed zabrudzeniem. Ja mam, że tak powiem, absolutnie wersję ze zwykłego sklepu krawieckiego. Trzeba mieć kreatywne podejście, ale one kiedyś też takie miały, ponieważ te ubrania to wszystko to było drogie, to było tysiąc razy przerabiane.

To jest taki damski breloczek. Nazywa się toto szatelenka. Taki podręczny zestaw potrzebnych narzędzi czy tez rzeczy kobiecie w danym momencie. Moja jest krawiecka, w związku z czym składa się z igielnika, miarki, nożyczek, tutaj mamy naparstek, tutaj możemy sobie wpinać igły.

Mamy już mnóstwo, mnóstwo zachowanych czy to gazet z danej epoki (gazet o modzie, które mówią co jest na dany sezon modne, co jest na dany sezon wskazane) i książki z wykrojami, oryginalne, z tamtych czasów książki z wykrojami również są zachowane. No więc zbierając to wszystko razem: grafikę, przedstawiającą suknię, zachowany oryginał, gdzieś tam zdobyty wykrój, no więc zbierając to wszystko w jedna całość da się stworzyć taki strój.

Szycie takiej suknie to przynajmniej 2 tygodnie trzeba się tym zająć.

Można je było w trakcie muzealnych niektórych imprez zobaczyć: w trakcie wystawy, która dotyczyła strojów. Na tą wystawę uszyłam, odtworzyłam można powiedzieć kilka sukienek. Po to, żeby zobaczyć to wszystko na żywo, jak wyglądało. Wiadomo - eksponatów, oryginalnych sukien nie dotkniemy a aż kusi czasem, żeby spojrzeć pod spód. Tak samo później na retro pikniku. No i teraz jeszcze można podziwiać efekty naszej sesji zdjęciowej z okazji 110-lecia muzeum, kiedy odtworzyliśmy w oryginalnych wnętrzach taki dzień z życia powiedzmy Oscara Caro w roku 1905, kiedy to na przyjęciu przyjmował Artura Shillera z okazji założenia muzeum.

Pozamuzealnie, prywatnie to też należę do takiej grupy, jest nas więcej takich wariatek, które… po prostu się umawiamy na dane wydarzenie, na dane jakieś datowanie, szyjemy suknie no i wybieramy się czy to na bal w wersji 1890 roku… w kwestii muzealnej no jest taka jedna wystawa w planach. Na razie nic więcej nie powiem, ale zapowiada się na koronki, pióra i tympodobne rzeczy.