
Fot. materiały organizatora
Rzeźba Jana Śliwki stanie w centrum Gliwic. Miasto przywraca pamięć o wybitnym artyście w ramach Biennale Gliwice
Опубликовано: 25.06.2025 / Раздел: Dzieje się Karta Mieszkańca KulturaOd 27 czerwca do 6 lipca w przestrzeń Gliwic tchnięty zostanie nowy rytm, dźwięk, kolor i ruch artystycznych gestów. Wszystko za sprawą festiwalu Biennale Gliwice – Sztuka w mieście, miasto w sztuce, organizowanego przez miasto pod patronatem prezydent Katarzyny Kuczyńskiej-Budki. Będzie on nie tylko przeglądem współczesnych form wyrazu, ale także świętem miasta. Szczególne miejsce w programie pierwszego Biennale zajmie twórczość Jana Śliwki, zmarłego w 2022 roku, wybitnego gliwickiego artysty, prekursora polskiej rzeźby kinetycznej.
Festiwalowy totem jako nowy symbol miasta
W ramach nowej inicjatywy kulturalnej Biennale Gliwice – Sztuka w mieście, miasto w sztuce, zainaugurowany zostanie cykl wielkoformatowych instalacji, które zagoszczą bezpośrednio w przestrzeni Gliwic – na placach, ulicach i skwerach, zapraszając mieszkańców do kontaktu ze sztuką. Z czasem, dzięki nim, miasto zamieni się w plenerową galerię sztuki współczesnej.
Pierwszym obiektem tej serii będzie monumentalna rzeźba Jana Śliwki – słynna ręka-kciuk, która stanie się totemem festiwalu i nowym symbolem miasta. Rzeźba nie tylko otworzy cykl miejskich realizacji, ale stanie się też znakiem powitania gości odwiedzających Gliwice – artystyczną bramą i symbolem, że tu sztuka jest częścią życia codziennego.
Uroczyste odsłonięcie totemu odbędzie się w piątek, 27 czerwca, o godzinie 10.00 na skwerze Europejskim. Wydarzeniu towarzyszyć będzie briefing prasowy. Mecenat nad pierwszym festiwalowym totemem – rzeźbą autorstwa Jana Śliwki – objął partner wydarzenia – Huta Łabędy S.A.
Jan Śliwka – artysta, który ożywił rzeźbę
Urodzony w 1946 roku w Gliwicach Jan Śliwka był artystą samoukiem i wizjonerem, który od początku łączył sztukę z technologią. Jego drogę twórczą rozpoczęły ekspresyjne obrazy, ale to praca scenografa w teatrach – w Bytomiu, Dąbrowie Górniczej i Warszawie – otworzyła go na przestrzeń, ruch i interakcję. Tak narodziły się rzeźby kinetyczne – formy monumentalne, drewniane lub z włókna szklanego, które reagowały na dźwięk, muzykę i światło. Jedna z nich – sześciometrowa instalacja – do dziś stoi przed biblioteką uniwersytetu w Minnesocie. Inna stała się częścią inscenizacji Hamleta, jako symboliczna „ręka-wahadło”. Tworzył także wielkoformatowe obrazy olejne, pełne energii i koloru.
Mimo międzynarodowych sukcesów Jana Śliwki – jego prace były wystawiane m.in. na ART Basel (1981–1986), ART EXPO w Nowym Jorku, Dallas (1983–1984), Neocon Market w Chicago oraz ART Cologne (1990) – w Polsce pozostawał on artystą niszowym. Wartość jego dzieł dostrzegały jednak Gliwice – w 2006 roku został uhonorowany Nagrodą Prezydenta Gliwic za osiągnięcia w sztuce.
Wystawa rzeźb kinetycznych Jana Śliwki, uruchomionych przez studentów Politechniki Śląskiej
Rzeźby Jana Śliwki od lat tkwiły w ciszy i bezruchu – teraz wreszcie wracają tam, gdzie ich miejsce: do przestrzeni, w której znów zaczną żyć. Przed nami realna szansa, aby zobaczyć z bliska dorobek jednego z najważniejszych pionierów sztuki kinetycznej w Polsce.
W ramach festiwalu Biennale Gliwice – Sztuka w mieście, miasto w sztuce będzie można podziwiać nie tylko festiwalowy totem autorstwa Jana Śliwki, ale też wyjątkową wystawę jego kinetycznych rzeźb. Pojawią się one w Biurze Festiwalowym przy ul. Zwycięstwa 36 i będą dostępne dla zwiedzających od 28 czerwca do 6 lipca w godz. od 12.00 do 22.00.
Restauracji i ponownego uruchomienia mechanizmów rzeźb – nieaktywnych od lat – podjął się zespół wolontariuszy: pracowników i studentów Wydziału Elektrycznego Politechniki Śląskiej, m.in. dr inż. Janusz Tokarski – jeden z dawnych współpracowników Śliwki, twórca elektronicznych układów sterujących ruchem rzeźb. Studenci i pracownicy uczelni przez ostatnie tygodnie czyścili rzeźby, smarowali mechanizmy, uruchamiali silniki, które przez lata pozostawały w bezruchu. Rozebrali i zrekonstruowali układy ruchome, dorobili nowe okablowanie i dosłownie tchnęli w dzieła nowe życie.
– Odkryliśmy, że nasi pracownicy wspierali Jana Śliwkę już kilkadziesiąt lat temu. Dziś ich dzieło kontynuują studenci mechatroniki – mówi dr inż. Rafał Setlak, prodziekan Wydziału Elektrycznego i przyznaje, że dopiero tak bliski kontakt z twórczością Śliwki uświadomił im, jak bardzo jego sztuka wyprzedzała swoje czasy. – Śliwka łączył odlewane formy z precyzyjnie spawanymi blachami, a ruch nadawały im 12-woltowe silniki komutatorowe – te same, które napędzały wycieraczki w samochodach PRL. Genialnie proste w zamyśle, a zarazem skomplikowane w wykonaniu. Mnóstwo ramion, rurek, tulejek – wszystko ruchome i precyzyjnie dopracowane, bez komputerów czy CAD-a. To prawdziwe mechatroniczne dzieła sztuki.
Opieka nad rzeźbami Jana Śliwki była nie tylko technicznym wyzwaniem, ale też wyjątkowym zobowiązaniem, które zespół potraktował bardzo poważnie. – Poczuliśmy za te dzieła pełną odpowiedzialność i dołożyliśmy wszelkich starań, by ich serca znów biły. Dla widza rzeźby te będą przede wszystkim doświadczeniem wizualnym i dźwiękowym. My jednak mieliśmy okazję zajrzeć głębiej – dosłownie do ich wnętrza. Słowo „serce” idealnie oddaje istotę tych rzeźb – bo właśnie w mechanizmach, które znów działają, tętni ich życie. Widz na Biennale Gliwice powie: „Wow, ale to się rusza!”. A my wiemy, jak i dlaczego się rusza. To dla nas niezwykłe doświadczenie – podsumowuje dr inż. Rafał Setlak.
W przygotowania do wystawy rzeźb kinetycznych włączył się także syn artysty. – To dla mnie bardzo interesujący proces i cieszę się, że mogę brać w nim czynny udział – mówi Janusz Śliwka i wspomina o marzeniu ojca, które wyprzedzało swoje czasy. – Trzydzieści lat temu tata opowiadał mi o projekcie ruchomej, kilkumetrowej głowy zbudowanej z metalowych kwadratów, która dzięki kamerom miała odtwarzać twarz osoby zbliżającej się do rzeźby. Pomysł został opatentowany, ale zbyt trudny technicznie do zrealizowania, jak na tamte czasy. Rzeźba miała przypominać tę stworzoną w 2014 roku przez Davida Černego w Pradze (znana jako Głowa Franza Kafki), jednak jej działanie miało być znacznie bardziej zaawansowane i oferować szersze możliwości interakcji.
Syn artysty dołożył też wszelkich starań, by twórczość gliwickiego artysty skatalogować i udostępnić w przestrzeni wirtualnej. – W tym roku powstała strona internetowa www.jansliwka.pl, dzięki której każdy może szerzej zapoznać się z dziełami mojego taty – zachęca Janusz Śliwka.
„Rzeźby mojego męża znów oddychają” – rozmowa z Danutą Śliwką, żoną gliwiczanina, wybitnego artysty Jana Śliwki (1946–2022)
Dla wielu uczestników nadchodzącego Biennale twórczość Jana Śliwki będzie odkryciem, dla innych – powrotem do świata niezwykłych, kinetycznych rzeźb, które poruszały się do dźwięków muzyki, a nawet... szumu miasta. O życiu i kulisach twórczości Jana Śliwki opowiada nam jego żona – Danuta Śliwka.
Jak zareagowała Pani na wiadomość, że organizatorzy Biennale Gliwice chcą przywrócić twórczość męża szerszej publiczności?
– Z ogromnym zadowoleniem. Już wcześniej zdarzały się mniejsze wystawy – np. w Galerii Brama, gdzie pokazywano rzeźby męża, albo ekspozycje w Ruinach Teatru, które były naprawdę udane. Ale to pierwszy raz, kiedy jego twórczość wraca z takim rozmachem – i z takim wsparciem. To daje mi ogromną satysfakcję. Jak się nie uczestniczy w życiu towarzyskim, nie chodzi na wydarzenia, to ta sztuka tak po prostu… znika. A teraz znów ożyje.
Czy mąż miał kiedyś kontakt z Politechniką Śląską i artystami, którzy dziś pomagają przy jego pracach?
– Oczywiście. Wiele rzeźb powstawało z pomocą techniczną pracowników Politechniki Śląskiej, ale to zawsze mąż wszystkim kierował – zamawiał, płacił, nadzorował. Teraz po raz pierwszy to inni niosą jego twórczość dalej. W działania włączył się także nasz syn, co ogromnie mnie cieszy – ma energię, ma zapał i to, czego mnie już brakuje. Zawsze to ja wspierałam męża, wszystko przeżywałam, stresowałam się. Teraz jestem po prostu szczęśliwa, że wszystko to zmierza we właściwym kierunku.
Jednym z najważniejszych punktów Biennale Gliwice będzie instalacja wielkiego kciuka – rzeźby autorstwa Pani męża, która stanie w samym sercu miasta i zamieni się w festiwalowy totem. Co Pani o niej myśli?
– To dla mnie niesamowite. Ten kciuk – a właściwie ręka – stał przez lata w pracowni męża, w Wilczym Gardle. Był nawet opatentowany i mąż miał na niego różne pomysły. Chciał, żeby służył do reklamy, jako postument, coś funkcjonalnego. A teraz zamieni się w totem Biennale, symbol czegoś nowego. Trochę się boję, jak gliwiczanie to przyjmą, bo mąż zawsze był artystą awangardowym – nie wszystkim się to podobało. Mam jednak nadzieję, że ludzie pokochają tę rzeźbę.
A rzeźby mobilne? To coś niezwykłego. Czy ich historia też jest szczególna?
– Mobilne rzeźby to była jedna z późniejszych wizji męża. Te dzieła poruszają się do dźwięku – nawet do muzyki Krzysztofa Pendereckiego! Mąż dostał zgodę, by używać jednego z jego utworów. Wystawiał je za granicą – w USA czy Szwajcarii. Jedna z takich rzeźb stanęła nawet przed uniwersytetem w USA – reagowała na dźwięki miasta, np. karetek czy tłumu. To było coś niesamowitego. Szkoda tylko, że wiele z tych rzeźb nie zostało wykończonych – mąż ciągle miał nowe pomysły, nową wizję i nie kończył poprzedniego projektu. A potem zachorował i już nie zdążył.
Czy dzielił się z rodziną swoimi pomysłami? Czy raczej tworzył w ciszy, sam?
– Chętnie dzielił się swoimi pomysłami, jednak ja nie ingerowałam w jego twórczość. Miałam obowiązki związane z domem i wychowaniem dzieci – prowadziłam własne życie. Nie zawsze było to łatwe – kolejne rzeźby, odlewy i związane z nimi koszty wymagały cierpliwości i wiary w sens tych działań. Dziś wiem, że była to słuszna droga. Jego prace prezentowane były na prestiżowych wystawach, takich jak Art. Expo w Nowym Jorku czy Bazylei, zdobywając uznanie na całym świecie.
Czy ma Pani jakieś oczekiwania związane z Biennale Gliwice?
– Mam ogromną nadzieję, że z tego wydarzenia narodzi się coś więcej – może jakaś instytucja zainteresuje się twórczością męża i znajdzie się dla jego dzieł miejsce poza pracownią. Te prace potrzebują przestrzeni, powietrza – by mogły oddychać i żyć na nowo.
Festiwal Biennale Gliwice – Sztuka w mieście, miasto w sztuce pod patronatem prezydent Gliwic Katarzyny Kuczyńskiej-Budki i honorowym patronatem Marszałka Województwa Śląskiego Wojciech Saługi finansowany jest z budżetu Miasta Gliwice.
Festiwal Biennale Gliwice – Sztuka w mieście, miasto w sztuce pod patronatem prezydent Gliwic Katarzyny Kuczyńskiej-Budki i honorowym patronatem Marszałka Województwa Śląskiego Wojciech Saługi finansowany jest z budżetu Miasta Gliwice. Sponsorem głównym wydarzenia jest TAURON, a partnerem strategicznym ORLEN. Rolę partnera głównego pełni Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej – GLIWICE Sp. z o.o., Park Zielonej Energii, Huta Łabędy S.A., Centrum Handlowe Europa Centralna, Momentum Leisure oraz ISOVER Saint-Gobain. W gronie partnerów znajdują się również m.in. Górnośląski Akcelerator Przedsiębiorczości Rynkowej Sp. z o.o., KAEŚKA – aplikacja mobilna Kolei Śląskich, Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji Sp. z o.o. w Gliwicach, Śląskie Centrum Logistyki S.A., Śląska Sieć Metropolitalna Sp. z o.o., Park Naukowo-Technologiczny „TECHNOPARK GLIWICE” Sp. z o.o. oraz DOM100_P2 Sp. z o.o. Partnerami wspierającymi są Miejski Zarząd Usług Komunalnych w Gliwicach, Zarząd Dróg Miejskich w Gliwicach, Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej Gliwice Sp. z o.o., Volvo Euro Kas, Fulco System Sp. z o.o. i Qubus Hotel Gliwice.
Informacje o wydarzeniach organizowanych w ramach Biennale Gliwice 2025 publikowane są w mediach społecznościowych (Facebook i Instagram: @biennalegliwice) oraz w aplikacji [GAMA] – Gliwickiej Aplikacji Miejskich Aktywności. Program festiwalu można także pobrać w formie PDF:
(Fundacja Soundscape/ml)



