Biuletyn Informacyjny Urzędu Miejskiego w Gliwicach, 25 marca 2016 r.

// 25-03-2016

W siodle za Panem Jezusem

Procesje

Tradycja formowania procesji konnych i uroczystego objeżdżania pól uprawnych w poniedziałek wielkanocny sięga co najmniej XVII wieku.

Ten oryginalny i widowiskowy zwyczaj, praktykowany niegdyś w wielu wsiach Górnego Śląska, przetrwał już tylko w kilku miejscach. Jednym z nich jest dzielnica Gliwic – Ostropa.

Święta wielkanocne to dla chrześcijan najważniejszy czas w całym roku liturgicznym. Przypadają zazwyczaj na początek wiosny, dlatego wiele obrzędów religijnych splata się z dawnymi rytuałami związanymi z cyklem budzącej się do życia przyrody. Najciekawszym obyczajem, praktykowanym już tylko w kilku miejscach, jest uroczysta procesja konna.

W Parafii Ducha Świętego w gliwickiej Ostropie, każdego roku, niezależnie od pogody, o godz. 13.00 przed kościołem formuje się orszak, złożony z kilkudziesięciu jeźdźców, którzy na koniach objeżdżają należące do parafii pola, modląc się i prosząc o dobre plony. Procesja gromadzi wielu mieszkańców oraz przyjezdnych, którzy chcą zobaczyć, jak wygląda Osterritt, czyli „jazda za Panem Bogiem”.    

Fot. A.Ziaja

Bardzo dużo o tej pięknej tradycji wie ks. Robert Chudoba – dyrektor Centrum Edukacyjnego im. Jana Pawła II w Gliwicach, który od ponad 30 lat osobiście bierze udział w procesji konnej w Ostropie jako jeździec, a od kilku lat także jako „śpiewok”, czyli osoba, która prowadzi modlitwę i śpiew. – W kronice parafialnej w Ostropie już w 1711 roku pojawił się zapis, że procesja konna jest praktykowana „od niepamiętnych czasów”. Z relacji różnych osób wynika, że ta tradycja trwa nieprzerwanie. Starano się wyrugować ten zwyczaj podczas II wojny światowej oraz w czasach komunizmu. Wówczas trzeba było każdorazowo prosić o pozwolenie na organizację procesji. Jednego roku proboszcz otrzymał zgodę na urządzenie procesji konnej, ale – co ciekawe – bez udziału koni. Procesja odbyła się, oczywiście w formie tradycyjnej, z udziałem koni – śmieje się ks. Chudoba.

Dawniej prawo uczestnictwa w procesji mieli tylko parafianie, a w zasadzie gospodarze, którzy mieli własne konie. Od kilku lat konie są wypożyczane z okolicznych stajni, a w procesji biorą udział również osoby spoza Ostropy, które chcą przyłączyć się do uroczystego orszaku.

Wszyscy jeźdźcy są wcześniej przygotowywani do wzięcia udziału w procesji, ponieważ w orszaku obowiązuje specjalny, ściśle określony szyk, ubiór (bryczesy, oficerki, czarna kurtka, wieniec z bukszpanu przetykany kwiatami z bibuły) i tradycja modlitewna. Procesja konna ma charakter przede wszystkim religijny, co wyraźnie podkreśla ks. Chudoba. – Istotą jest modlitwa o dobre plony i prośba o błogosławieństwo dla upraw. Wszystko jest oczywiście powiązane ze zmartwychwstaniem Pana Jezusa. Chcemy w ten uroczysty sposób ogłosić światu dobrą nowinę – mówi ks. Chudoba. – Procesja konna w wielkanocny poniedziałek jest w Ostropie zwyczajem najważniejszym, ale nie jedynym – przecież to jest także… lany poniedziałek. Wszyscy mężczyźni próbują zdążyć na poranną mszę świętą, a potem zobaczywszy białogłowy (kobiety – red.), rzucają się na nie z małymi pojemnikami z wodą albo perfumami – dodaje ks. Chudoba.

Trasa procesji jest jasno wytyczona, a od pewnego czasu, w związku z coraz większym ruchem samochodowym, także zabezpieczona przez Ochotniczą Straż Pożarną w Ostropie i policję. W ubiegłym roku w procesji wzięło udział około 90 osób na koniach i z roku na rok jest ich coraz więcej.

Jeźdźcy po uformowaniu procesji, wyjeżdżają spod kościoła parafialnego w Ostropie trójkami. W pierwszej trójce zawsze jest trzech kawalerów, którzy mają dwa wieńce skrzyżowane na piersi. Ten, który jedzie w środku, trzyma krzyż procesyjny. Jeźdźcy, którzy znajdują się w 1/3 długości orszaku, wiozą symbole Chrystusa Zmartwychwstałego, czyli paschał, figurę Chrystusa i krzyż, przez który jest przewieszona stuła. Około 14.30 procesja zatrzymuje się na 20-minutową przerwę. W tym czasie jeźdźcy są częstowani przez mieszkanki Ostropy kafyjem i kołoczem, czyli kawą i ciastem. Po przerwie orszak objeżdża dzielnicę od strony północnej, kieruje się obrzeżami Wilczego Gardła w stronę granicy z Sośnicowicami i rusza z powrotem do kościoła. Cała procesja trwa mniej więcej 4 godziny i kończy się ok. 17.00.

Orszak objeżdża kościół dookoła, a potem wszyscy uczestniczą w krótkim nabożeństwie. Po nim następuje jeszcze rzucanie wieńców. Kawalerowie starają się je umieścić na krzyżu misyjnym – ten, któremu się to uda, w tym samym roku się ożeni albo pozna swoją ukochaną.

Ks. Chudoba wspomina, że kiedyś procesje konne były formowane także w innych gliwickich kościołach. On sam pamięta jeszcze z dzieciństwa procesje konne z kościoła pw. św. Antoniego w Wójtowej Wsi. – Procesja z Ostropy spotykała się z procesją z Wójtowej Wsi na polach koło poligonu wojskowego, na granicy między tymi dzielnicami, i tam było tak zwane zderzenie się krzyży, albo inaczej: całowanie się krzyży procesyjnych – mówi ks. Chudoba, który wierzy, że tradycja procesji konnych ma się w Ostropie dobrze również dlatego, że zabytkowy kościół w tej dzielnicy jest poświęcony św. Jerzemu – patronowi żołnierzy, rycerzy, a także… koni. (mm)

W kronice parafialnej kościoła pw. św. Jerzego w gliwickiej Ostropie już w 1711 roku pojawił się zapis, że procesja konna jest praktykowana "od niepamietnych czasów". Fot. gliwiczanie.pl

 

Fot. gliwiczanie.pl

 

 

500 godzin z jajkiem

jajka

Wielkanoc nie może się obyć bez jajka, które jest symbolem życia. Ponieważ to radosne święto, ważne aby jajka były piękne i kolorowe.

O tradycje kraszenia jajek i symbole ukryte w kunsztownej, koronkarskiej wręcz pracy, zapytaliśmy Teresę Drapałę, wielokrotnie nagradzaną w konkursach, jedną z najlepszych kroszonkarek w Polsce.

Najstarsze pisanki znaleziono na terenach sumeryjskiej Mezopotamii, a zwyczaj zdobienia jajek był już znany w czasach cesarstwa rzymskiego.

– W Polsce to tradycja wczesnosłowiańska. Najstarsze skorupki znaleziono w grobach w okolicy Gniezna i na Kujawach – mówi Teresa Drapała. Tradycja żyje do dziś, a zdobienie jaj przybrało już formę twórczości artystycznej. Teresa Drapała jest jedną z najlepszych kroszonkarek w Polsce.

Wystawia swoje prace w Gliwicach, Tychach, Bytomiu i Gorzowie Wielkopolskim. Ma 46 dyplomów zdobytych w konkursach. Swoje pierwsze pisanki ozdobiła jeszcze jako mała dziewczynka. Od tamtej pory aż do dziś, w jej najpierw rodzinnym, później własnym domu kraszanki wykonywała samodzielnie.

– Chodziłam do podstawówki, gdy mama dała mi szpilkę i wosk, i kazała malować. Zupełnie mi to nie wychodziło, ale się nie poddawałam. Wszystko się zmieniło, gdy odkryłam, że aby jajko dobrze ozdobić metodą batikową, musi być ciepłe, a wosk gorący. Jeśli zostało wcześniej ugotowane, trzeba je po prostu na chwilę wrzucić do wrzątku. Teraz robię do 500 pisanek rocznie. Zrobiłam ich w życiu tysiące. Nie wyobrażam sobie bez nich świąt Wielkiej Nocy. W każdy Wielki Piątek całą noc spędzam na przygotowywaniu jajek – mówi Teresa Drapała.

Wiadomość na jajku

Jedno jajko Teresa Drapała zdobi przez około godzinę. Gdy patrzę, jak misternie, ale sprawnie tworzy wzory na delikatnej skorupce, nie mogę uwierzyć, że wystarczy godzina, by powstało małe dzieło sztuki. Ale pani Teresa, podczas warsztatów w Willi Caro, udowadnia, że się da. Prezentuje też sposoby zdobienia wielkanocnego jajka. Najpopularniejsza jest metoda rytownicza (wydrapywanie igłą wzorków na pomalowanym wcześniej jajku), batikowa (malowanie woskiem za pomocą oczka igły, następnie barwienie i usuwanie wosku) oraz oklejana – metoda charakterystyczna dla Kurpiów – jajka okleja się materiałem, słomą, kolorowymi papierkami, bibułą, serwetką, kordonkiem lub nicią. Ale można też owijać jajka drucikami, zdobić sitowiem czy stemplami z gęsich piór, przywiązanych do patyczka i maczanych w pszczelim wosku. Obecnie jajka można malować kupionymi w sklepie barwnikami spożywczymi. Można też podejść do sprawy bardziej tradycyjnie. Jeśli chcemy uzyskać jajka czerwone, gotujemy je w łupinach cebuli, fioletowe – w płatkach ciemnej malwy lub owocach czarnego bzu, zielone – w szpinaku, a brązowe w świeżych łupinach orzecha. Naturalnym utrwalaczem koloru jest ocet.

Na warsztatach Teresa Drapała nie tylko opowiada o kolorach i sposobach zdobienia, ale też pokazuje, w jaki sposób ozdobić wielkanocną pisankę. Prezentuje zbiór jajek wykonanych różnymi technikami. Przywiozła jajka strusie, gęsie, kurze, perlicze, a nawet papuzie. Wszystkie da się krasić. Pytanie tylko: jak to zrobić? Na pewno trzeba przemyśleć wzór, który chcemy przenieść na jajko, ponieważ wielkanocne jajka powinno się komuś ofiarować, a jak się okazuje, wszystko co na jajku, ma ukryte znaczenie.

– Trzeba pamiętać, że Wielkanoc jest pełna symboli – baranek symbolizuje Jezusa Zmartwychwstałego, zając – płodność, jajko – życie. Ale też kolory mają swoją symbolikę. Żółty oznacza życie duchowe, różowy – sukces, biały – czystość, brązowy – szczęście, niebieski – zdrowie, czarny – pamięć, pomarańczowy – atrakcyjność, zielony – pieniądze, czerwony – miłość i zwycięstwo, a fioletowy – siłę – wylicza Teresa Drapała.

Symboliczne znaczenie mają też ornamenty, które zdobią jajko. Gałązka sosny oznacza młodość i zdrowie, linia bez końca – wieczność, jeleń – dostatek, a słońce – szczęście i pomyślność. Okazuje się jednak, że jak to w świecie tradycji i symboli, nic do końca jednoznaczne nie jest.

– Trzeba uważać, bo to co u nas symbolizuje jedno, sto kilometrów dalej może oznaczać już zupełnie coś innego. Na przykład u nas żółty kolor symbolizuje życie duchowe, ale na opolszczyźnie żółte jajko, najczęściej nieugotowane, dostawał kawaler, który był odprawiany – tłumaczy Teresa Drapała.

Istnieje jeszcze tradycja dawania części święconego jajka zwierzętom, żeby były zdrowe oraz mieszania skruszonych skorupek z ziarnem i zakopywania pod pierwszą skibą ziemi – miało to zapewnić urodzaj.

Kroszonka czy kraszanka?

– Na Śląsku mówi się kroszonki, a w pozostałej części kraju – kraszanki. A ja robię pisanki, bo najczęściej piszę woskiem na jajku. Tak mnie nauczyli i tę metodę stosuję najczęściej. Do zdobienia używam oczka igły. Można też używać rożka, czyli zwiniętego kawałka blaszki. Moje babcie z kolei używały metalowej końcówki od sznurówki – wspomina Teresa Drapała.

Teresa Drapała z wykształcenia jest matematykiem. Może to pozwala jej spokojnie, z pietyzmem, niemal z matematyczną precyzją ozdobić 500 pisanek przed Wielkanocą. Tradycję przekazała już kolejnemu pokoleniu – córce i synowi.

– Najważniejsza jest tradycja i rodzina. Kraszenie jajek to doskonała okazja, by spędzić czas razem. Zachęcam do tego wszystkie rodziny – mówi Teresa Drapała.

Na zakończenie naszej rozmowy pani Teresa daje mi w prezencie pisankę. Niebieską – symbol zdrowia.

(mf)

Górny rząd od lewej: zdobienie sitowie, kordonkiem, nićmi. Dolny rząd od lewej: zdobienie kolorowymi papierkami, na wzór kurpiowski oraz zdobienie serwetką.

Przerządy do zdobienia jajek. Nasze prababcie uzywały do tego metalowych części sznurówek. Dziś stosuje się szpilki, igły i rożki - zwinięte kawałki metalu umocowane na patyku.

Fot. M. Foltyn

 

 

Tydzień Wielkich Tradycji

wielkanoc muzeum

Tradycja i treści kultury przekazywane z pokolenia na pokolenie są głęboko zakorzenione w dawnej społeczności. Szczególnie mocno te związane z wiarą, zwłaszcza ze świętami.

Tradycje i obrzędy nadchodzących świąt wielkanocnych są ciekawe i niejednokrotnie zaskakujące. Niektóre mało znane. Wiele z nich po latach reaktywowano na ziemi gliwickiej. Specjalnie dla czytelników „Miejskiego Serwisu Informacyjnego – Gliwice” przybliżyła je Bożena Kubit z Muzeum w Gliwicach.

Od początku IV w. przygotowania do świąt wielkanocnych rozpoczyna 40-dniowy post. W tym czasie, od XV w. w kościołach odprawiane są drogi krzyżowe, a od XVIII w. gorzkie żale. Poza niedzielami, które od zawsze uznawane były za święto, obowiązywał post – jedzono głównie żur, kaszę, ziemniaki i śledzie.

– Dwa tygodnie przed Wielkanocą była marzania niedziela. Wówczas wynoszono ze wsi marzannę, czyli kukłę ze słomy, ubraną w ludowy strój kobiecy. Uosabiała ona zimę, śmierć, choroby i wszelkie zło. Dziewczęta śpiewające pieśni niosły ją na długich żerdziach nad rzekę, tam rozbierały i wrzucały w nurt, by wraz z zimą odpłynęła do morza. Po zniszczeniu kukły na żerdzi zatykano goik, czyli niewielkie drzewko iglaste ustrojone w kolorowe wstążki i wydmuszki, które symbolizowało nadejście wiosny i nowe życie – mówi Bożena Kubit z gliwickiego Muzeum.

Długą tradycję mają na Śląsku również palmy wielkanocne. To związane w pęk wierzbowe gałązki przyozdobione jałowcem, leszczyną lub bukszpanem (fot. 3).

– Wierzono, że mają niezwykłą moc. Tylko poświęcone palmy wnoszono do domu i trzymano przez cały rok. W niektórych podgliwickich wsiach, gdy w Wielką Sobotę następuje poświęcenia ognia, ludzie opalają końce palm nad poświęconym ogniem i z tych końcówek robią niewielkie krzyżyki (fot. 2), które następnie zatykają w każdym rogu pola. Wcześniej te miejsca bywają też polane wodą święconą. Znany jest też zwyczaj połykania baziowych kotków, co ma chronić przed chorobami gardła. Palmy miały też chronić przed pożarem i piorunami, dlatego stawiano je w oknach lub w kawałkach wrzucano do ognia – wyjaśnia Bożena Kubit.

W Wielką Środę odbywała się tradycja palenia żuru, czyli symboliczne pożegnanie z postem.

W wielkich ogniskach na obrzeżach wsi palono wówczas śmieci, bardzo przy tym hałasując, a w ziemi zakopywano garnek z kwasem (fot. 4). Czasami na znak zakończenia postu wieszano śledzia. Ogniska palono również w Wielki Czwartek. W Stanicy, w gminie Pilchowice, kilka lat temu przywrócono obrzęd fakli – zwyczaj palenia ognisk połączony z modlitwami, nabożeństwem pasyjnym i poszukiwaniem przez dzieci ukrytych krzyży.

– W Wielki Czwartek następowało „zawiązywanie dzwonów” w kościołach. Oznaczało to, że dzwony milkły, a po wsiach chodzili chłopcy z kołatkami i klekocąc oraz śpiewając postne pieśni wzywali ludność na modlitwę. W Wielki Piątek z kolei szło się na cichą wodę, czyli w ciszy ludzie obmywali ręce, twarze i stopy w płynącej wodzie. Woda musiała sama na nich wyschnąć. Wierzono, że ma ona cudowną moc i zanoszono ją chorym do domów. W tym czasie dzieciom podrzucano słodkości „od zajączka” – tłumaczy Bożena Kubit.

W Wielką Sobotę zdobiono jajka i święcono potrawy: chleb, sól, jajka, szynkę, kiełbasę, chrzan i ciasta.

– Święcenie było zwyczajem polskim i nie na całym Śląsku znanym. Dlatego też w Wielką Niedzielę nie we wszystkich domach dzielono się święconym jajkiem. W śląskich domach na niedzielne śniadanie jadano jajecznicę z boczkiem i szczypiorkiem. Gdy nie święcono potraw, kroszonki były robione dopiero w niedzielę, gdy już wszystkie prace zostały zakończone. Zdobione jajka musiały być gotowe na śmigus-dyngus, ponieważ obowiązywał zwyczaj obdarowania jajkiem każdego mężczyzny, który przyszedł polać kobietę wodą. Wówczas dziewczyny przygotowywały nawet po kilkadziesiąt kroszonek – mówi Bożena Kubit (fot. 1).

Chłopcy ganiali za dziewczynami z wiadrami wody w poniedziałek, dziewczyny odwzajemniały się we wtorek. Obecnie tradycja uległa modyfikacji i wszyscy polewają się tylko w poniedziałek.

– Poniedziałek Wielkanocny to również tradycja procesji konnych i pieszych. U nas konna procesja odbywa się w Ostropie i, od niedawna, również w Żernicy. Piesze z kolei kultywowano w powiecie gliwickim – w Świbiu i Wiśniczu oraz niedalekiej Szałszy. Tradycją jest, że w pieszej procesji biorą udział wyłącznie mężczyźni, którzy niekiedy przez kilka godzin obchodzą swoje pola i modlą się przy okolicznych kapliczkach – wyjaśnia Bożena Kubit.

W Wielkanoc nie brakowało również gier i zabaw. Wśród najpopularniejszych znajdują się: turlanie jajka do dziury w ziemi, turlanie jajka z górki oraz zbitki – uderzanie jajka o jajko – czyja skorupka pęknie pierwsza, ten przegrywa.

(mf)

Fot. zbiory Muzeum w Gliwicach, z lat 20. i 30. XX w.

Smaki Wielkanocy

wielkanoc

Święta wielkanocne nierozerwalnie wiążą się z tradycyjnymi potrawami. O tym, co powinno znaleźć się na stole opowiedział nam Bernard Krotky, kierownik warsztatów szkolnych w Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego nr 1 w Gliwicach.

Czego, Pana zdaniem, nie może zabraknąć na świątecznym stole?

Jest kilka sztandarowych potraw. Jestem wielbicielem słodkości, więc – nieco przewrotnie – zacznę od deseru. Najbardziej charakterystyczne dla Wielkanocy są mazurki. Moim zdaniem, spośród wielu rodzajów, najlepsze są te na kruchym cieście, z bakaliami. To niewysokie ciasto, które tradycyjnie powinno mieć kształt prostokątny.

Ważniejszy jest smak czy wygląd takiego ciasta?

Ja postawiłbym na smak, ale wiele osób „je oczami”, więc można powiedzieć, że obydwa aspekty są ważne. Na górze takiego mazurka możemy przecież ułożyć dekorację z bakalii lub ciasta w innym kolorze (np. z dodatkiem kakao). W wielu domach pojawia się również sernik. Jego klasyczna forma, o której uczymy w naszej szkole, to sernik wiedeński z rodzynkami lub bakaliami, w polewie czekoladowej. Świątecznym akcentem na takim cieście może być palma z lukru (na ciemnym wierzchu) lub polewy czekoladowej (na jasnej powierzchni), która jest prosta do zrobienia: wystarczy namalować kreskę i postawić wokół niej kilka kropek.

W koszykach i na stołach królują również świąteczne babki…

To bardzo świąteczne ciasto. Moim zdaniem najlepsza jest babka drożdżowa. Niestety to ciasto szybko wysycha, ale jest na to sposób: trzeba dodać dużo bakalii i skórki pomarańczowej, które sprawią, że ciasto będzie bardziej wilgotne, a całość należy polać lukrem (z dodatkiem białka). Dzięki temu ograniczamy dostęp powietrza i drożdżowa babka pozostanie świeża nawet do tygodnia. Typowo wielkanocnym deserem jest również pascha przygotowywana na bazie sera. Można ją przyrządzać ze śmietany, wanilii, jajek i mleka, które należy ugotować, aż do powstania twarożku. Masę trzeba odsączyć z wody, utrzeć z masłem, cukrem i przełożyć do formy, która nada jej kształt.

Gdy słodkości mamy już przygotowane możemy zająć się przygotowaniem wielkanocnego śniadania.

Punkt obowiązkowy to jaja na różne sposoby, począwszy od tradycyjnych pisanek, przez jaja faszerowane (tu ogranicza nas tylko własna fantazja), po jajka jako dodatek do potraw. Tradycyjną potrawą jest sałatka z ziemniaków i warzyw, czyli tak zwany szałot. Obecnie składa się z warzyw korzeniowych, ziemniaków, groszku i ogórków konserwowych połączonych majonezem, ale jej tradycyjna, śląska wersja była nieco inna. Do szałotu dodawano krojonego śledzia, a majonez zastępował olej. Szałot podawano w osobnych miseczkach jako dodatek do czystego rosołu, który popijano z bulionówek. Taką sałatkę pamiętam z czasów dzieciństwa.

Mamy też klasyczne świąteczne zupy: żurek i barszcz biały. Czym one się różnią?

Żurek robi się na zakwasie (najlepszy jest szlachetny zakwas żytni z piekarni), który rozpuszcza się w wodzie i dodaje do warzywnego lub warzywno-mięsnego wywaru. Tak przygotowaną zupę można podawać samą, lub z dodatkami: ziemniakami, jajkiem ugotowanym na twardo, kiełbasą, boczkiem, smażoną cebulą. Bazą do barszczu białego również jest wywar, ale dodaje się do niego maślankę lub kefir, można również zagęścić taki barszcz mąką, doprawić solą, cukrem i pieprzem.

Najważniejszym posiłkiem tych świąt jest śniadanie, a co z odświętnym, rodzinnym obiadem?

Ponieważ potrawy na świąteczny stół wymagają sporo pracy warto wcześniej przygotować sobie obiad. W wielu domach wybór pada na drób, najczęściej nadziewany i pieczony w całości. Nadzienie można przygotować z podrobów, ugotowanej kaszy i jajka. Po upieczeniu można podawać takiego ptaka w całości lub potraktować farsz jako osobne danie. Trzeba pamiętać również o tym, by gęś lub kaczkę natrzeć wcześniej przyprawami – to sprawi, że drób skruszeje i nie wyschnie podczas pieczenia. Cokolwiek znajdzie się na naszych wielkanocnych stołach, jedno jest pewne – świąteczne potrawy nie należą do mało kalorycznych, dlatego na czas Wielkanocy lepiej zapomnieć o diecie.

Rozmawiała Katarzyna Magiera

Wielkanocne Kolory Miasta

Muzeum Dali

Symbolika świąt wielkanocnych jest zróżnicowana i bardzo bogata. Z pewnością można znaleźć ją w sztuce. Ale czy można znaleźć ją też w architekturze, która tak bardzo mnie interesuje? Można!

Pisząc ten tekst zachęcam jednocześnie, by – tak po prostu – rozejrzeć się dookoła. Także w Gliwicach. 

Na elewacji jednego z budynków przy ul. Franciszkańskiej w Gliwicach znajduje się znak, który może nie od razu kojarzy się z Wielkanocą – jest to krzyż ustawiony na czymś w rodzaju góry. W ten sposób została pokazana symbolicznie Golgota – miejsce ukrzyżowania Jezusa Chrystusa i dwóch złoczyńców – alegoria całej Męki Pańskiej. Golgota to Góra Czaszki (hebrajski Gulgolet). Skąd się wzięła taka nazwa? Według tradycji żydowskiej, na jednym ze wzgórz w pobliżu Jerozolimy pogrzebano czaszkę praojca – Adama. Skłoniło to prawdopodobnie ewangelistów do umiejscowienia końca Drogi Krzyżowej na wzgórzu o takiej właśnie nazwie. Gliwicki symbol Golgoty wykonano na ścianie z brunatnych cegieł klinkierowych. Na tle reszty elewacji wyróżnia się ciemniejszym kolorem. Z łatwością można dostrzec krzyż wbity w skałę. Przypomina to obraz z tablicy pamiątkowej ufundowanej z okazji odnalezienia fragmentów Krzyża Świętego (według legendy znalazła go około 326 r. św. Helena, matka cesarza Konstantyna Wielkiego). Tablica ta znajduje się w Bazylice Grobu Świętego, na górze Golgoty.

Wracając do krzyża, to pierwotnie oznaczał rajskie drzewo życia. Na średniowiecznych obrazach często ukazywano go w postaci konarów w kształcie litery „Y”, z sękami lub kolcami. Ogólny sens tego znaku wyraża symboliczne połączenie, scalenie przeciwieństw – dobra i zła, życia i śmierci. Na początku był symbolem zwycięstwa ducha nad cielesnością. Chrystus był ukazywany jako triumfator, zwycięzca, a krzyż jako symbol drzewa życia. Dopiero później, kiedy to franciszkanie zaczęli akcentować pierwiastek ludzki w osobie Jezusa, przedstawienia Męki Pańskiej w sztuce pełne są bólu, cierpienia. Obraz Matthiasa Grünewalda „Chrystus na krzyżu” jest tego znakomitym przykładem. W jaki sposób artyści radzili sobie z tym tematem w Gliwicach, można zobaczyć np. w gliwickim kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego przy ul. Daszyńskiego – znajdziemy tam bardzo sugestywne przedstawienie Męki Pańskiej, a poza Gliwicami – w Opactwie Cystersów w Mogile pod Krakowem. Fresk na jednej ze ścian krużganków opactwa przedstawia ukrzyżowanie. Stanisław Samostrzelnik to artysta, któremu przypisuje się autorstwo malowideł z około 1506 roku. Ich stan był bardzo zły. Teraz, po pracach konserwatorskich, zachwycają.

Wśród wielkanocnych symboli nie można pominąć jajka. Nie jest ono jednak przypisane tylko chrześcijaństwu. Od najdawniejszych czasów kojarzy się z nieśmiertelnością. Już w epoce starożytnych hieroglifów było używane do zobrazowania nowego życia. W Egipcie bardzo często wykorzystywano owalny kształt. Tajemnica ukrytego w skorupce nowego życia (niewidocznego, a jednak istniejącego) fascynowała Egipcjan. We współczesnej architekturze możemy się również spotkać z tym symbolem. Zaskoczyło mnie np. wykorzystanie ogromnych jajek do dekoracji muzeum Salvadora Dalego w Hiszpanii. Cóż, surrealistycznego malarza również fascynowała tajemnica ukryta w jajku. Dlatego uważam, że nie powinno nas to dziwić, bo postać najbardziej znanego na świecie ekscentrycznego malarza surrealisty wymaga upamiętnienia za pomocą równie niekonwencjonalnych środków.

Wracając do znaczeń związanych z chrześcijaństwem: według jednego z apokryfów przypadkowy przechodzień pomógł przez chwilę Jezusowi dźwigać krzyż. Jakież było jego zdumienie kiedy odkrył, że jajka w odstawionym koszu zmieniły kolor z białych na czerwone. Taka jest geneza (jedna z wielu) urokliwej dekoracji… dzisiejszych pisanek. 

Ewa Pokorska, Miejski Konserwator Zabytków

Fot. E.Pokorska

 

Droga krzyżowa dawniej i dziś

Daszyńskiego

Świętując Wielkanoc, nazywaną inaczej Paschą lub Wielką Niedzielą, musimy pamiętać, co poprzedziło zmartwychwstanie Jezusa.

Opisuje to Ewangelia. Relacja z 12 godzin życia Jezusa Chrystusa tuż przed śmiercią na krzyżu. Pełna cierpienia ekspresyjna Pasja stała się przedmiotem licznych dzieł malarskich, literackich i filmowych. 

Droga krzyżowa, jaką możemy zobaczyć w kościołach czy licznych kalwariach, nie zawsze tak wyglądała. Jej przedstawienia ewoluowały. Chrześcijanie w starożytności skupiali się przede wszystkim na tajemnicy Zbawienia. Zainteresowanie miejscami związanymi z męką i zmartwychwstaniem Chrystusa zapoczątkowało dopiero znalezienie przez św. Helenę fragmentów Krzyża Świętego. Skutkowało to, począwszy od IV wieku, coraz liczniejszymi pielgrzymkami do Ziemi Świętej. Następny okres napływu pątników do miejsc związanych z Via Dolorosa (drogą bolesną) to czas wypraw krzyżowych. Pierwszy opis drogi krzyżowej można znaleźć w 1294 r. w relacji dominikanina Ricolda. Opisuje cztery stacje: pretorium, spotkanie z niewiastami, spotkanie z Matką oraz z Szymonem Cyrenejczykiem.

Z czasem jednak pielgrzymki te stały się niebezpieczne i ich zastępczą rolę zaczęły pełnić właśnie kalwarie (Calvaria - łac. nazwa Golgoty). Małe kościółki, kaplice czy grupy rzeźb usytuowane na wzgórzach obrazowały stacje Męki Pańskiej. Jedną z pierwszych kalwarii założył na początku XV wieku dominikanin Alwaru w hiszpańskiej Kordobie. Polski odpowiednik powstał dwieście lat później. Fundatorem był Mikołaj Zebrzydowski, a mowa oczywiście o Kalwarii Zebrzydowskiej.

Stacje drogi krzyżowej znajdujące się w gliwickim kościele ojców franciszkanów zostały przeniesione ze starego kościoła. Znakomicie wpisują się w nowoczesne wnętrze nowej świątyni.

Ewa Pokorska, Miejski Konserwator Zabytków

Stacje drogi krzyżowej w kościele ojców franciszkanów w Gliwicach. Fot. E.Pokorska

 

Kościół pw. Chrystusa, Nadziei Świata w wiedeńskiej dzielnicy Donau City, jest jedną z najbardziej znanych realizacji Heinza Tesara. To w nim znajduje się kontrowersyjna, bliska abstrakcji droga krzyżowa. Fot. E.Pokorska

 

Gratulacje dla naszych harcerzy

Reprezentacja Hufca Ziemi Gliwickiej, wzięła udział w VII Gali Mistrzów Harcerstwa Chorągwi Śląskiej, która odbyła się 18 marca w Katowicach.

Łącznie, w 11 kategoriach, nominowanych zostało 49 Instruktorów i Instruktorek ze Śląska. Wielu spośród nich, to gliwiczanie. W kategorii „Poza granicami”, dotyczącej współpracy zagranicznej, nominowana była Małgorzata Socha, natomiast aż siedmioro drużynowych otrzymało List Pochwalny Naczelnika ZHP, który wręczany jest tym drużynowym, których postawa jest szczególnie godna naśladowania. Wyróżnienie otrzymali: pwd. Marta Bulla, pwd. Marcin Ciunczyk, pwd. Emilia Nikiel, pwd. Ewa Seweryn, pwd. Magdalena Śmieja oraz pwd. Dawid Wiater.

Wielkie zmiany w MDK

MDK

W Młodzieżowym Domu Kultury w Bojkowie trwa remont. Co prawda MDK funkcjonuje przy ul. Parkowej od 2001 r., ale budynek ma już ponad 60 lat i wymaga gruntownego remontu.

Inwestycja powinna się zamknąć w kwocie 1,7 mln zł i zostanie sfinansowana ze  środków Miasta Gliwice.

Budynek  Młodzieżowego Domu Kultury w Bojkowie powstał na przełomie lat 40.  i 50. ubiegłego stulecia, z inicjatywy lokalnej społeczności. Przez 60 lat miał wielu gospodarzy, którzy w miarę swoich możliwości i potrzeb dbali o jego stan techniczny.

– Został zbudowany ogromnym nakładem pracy społecznej mieszkańców dzielnicy, przez wiele lat służył i służy nadal jako centrum działań kulturalnych dzielnicy, był miejscem spotkań Klubu Sportowego, Parafii i Caritas Bojków, Rady Osiedla, Stowarzyszenia Osób Chorych na Stwardnienie Rozsiane SEZAM, Teatru A, Szkoły Podstawowej nr 8 oraz innych zorganizowanych grup i stowarzyszeń działających na terenie dzielnicy Bojków. W sali widowiskowej MDK odbywały się m.in. imprezy weselne i okolicznościowe przyjęcia – mówi Pielka Piotr, dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury w Gliwicach.

W roku 2007 budynek został przekazany w trwały zarząd MDK. Nadal odbywały się  tam imprezy okolicznościowe z udziałem środowiska lokalnego oraz wydarzenia kulturalne i edukacyjne, których organizatorem lub współorganizatorem był MDK. W 2013 r. powstała koncepcja remontu pomieszczeń MDK, wykonano też roboty budowlane obejmujące wymianę instalacji elektrycznej na parterze obiektu oraz budowę nowych rozdzielni. W 2014 r. przygotowano wielobranżowy projekt remontu i przebudowy obiektu.

W roku 2015 rozpoczął się pierwszy etap modernizacji – wzmocniono drewnianą konstrukcję dachu budynku, wyposażono salę widowiskową w sufit akustyczny, wykonano też elektryczne prace uzupełniające, wyburzono starą i postawiono nową scenę, na której może się zmieścić orkiestra lub mogą się odbywać występy zespołów tanecznych. Łączny koszt dotychczas wykonanych prac wyniósł niemal 695 tys. zł – wylicza Piotr Pielka.

W 2017 r. mają zakończyć się prace w sali widowiskowej:  dokończenie sceny, wyrównanie posadzki sali, wykonanie stolarki drzwiowej, kotłowni gazowej, a także instalacji centralnego ogrzewania, wewnętrznej instalacji wodno-kanalizacyjnej oraz wentylacyjnej. Ponadto przeprowadzone zostaną prace remontowe dachu, kominów i instalacji odgromowej. Planowane są również prace remontowe pozostałych pomieszczeń parteru i pierwszego piętra, w tym toalet.

Ten etap inwestycji powinien się zakończyć wraz z końcem czerwca 2017 r. Po wykonaniu modernizacji architektoniczno-budowlanej i instalacyjnej pozostanie kwestia wyposażenia sali w mechanikę sceny i okotarowanie, nagłośnienie i oświetlenie sceniczne oraz zagospodarowanie otoczenia budynku – mówi Piotr Pielka.(mf)

Fot.materiały MDK