Aktualności | Zupa z konopi zamiast barszczu

Zupa z konopi zamiast barszczu

Zupa z konopi zamiast barszczu

Veröffentlicht: 23.12.2016 / Abschnitt: Miasto 

Jakie powinny być święta Bożego Narodzenia? Tradycyjne, obfite i pachnące – przekonuje znany i lubiany śląski kucharz Remigiusz Rączka.

I dodaje – co zapewne zdziwi niejednego – barszcz z uszkami to nie jest śląska potrawa wigilijna i w domu Rączków po prostu nie gości. Zaskoczeni? No to czytajcie dalej.

Święta kojarzą nam się z choinką, pasterką, śniegiem i wieczerzą wigilijną, na której nie może zabraknąć karpia, pierogów i barszczu z uszkami. Tak jest w naszych domach i zapewne nie zmieni tego fakt, że pierogi i czerwony barszcz nie są tradycyjnymi potrawami wigilijnymi. A przynajmniej nie na Śląsku. Zwyczaj przywędrował do nas ze Wschodu i się ostał. Co zatem zamiast barszczu? Tradycyjną, najbardziej znaną śląską zupą wigilijną jest… siemieniotka, czyli zupa ze specjalnych nasion konopi.

To bardzo trudna do uwarzenia zupa. Najpierw trzeba ją wygotować, potem utłuc, wycisnąć z konopi mleczko. Zupa jest lekko goryczkowata, dlatego podaje się ją z mlekiem i kaszą gryczaną. Zupa jest smaczna i świetnie przygotowuje jelita na świąteczne obżarstwo – powiedział „Miejskiemu Serwisowi Informacyjnemu – GLIWICE” Remigiusz Rączka, znany kucharz, restaurator, autor książek kulinarnych.

Ile ciastek zjada Rączka?

Co jeszcze powinno się znaleźć na tradycyjnym wigilijnym śląskim stole?

W moim domu zawsze jest zabielana zupa z głów karpia, grzybowa i postna grochówka. W niektórych śląskich domach podaje się jeszcze zupę fasolową. Moja teściowa jednak, jak obecnie większość ludzi na Śląsku, gotuje barszcz, dlatego na Wigilię u niej zawsze zabieram własne zupy – śmieje się Remigiusz Rączka.

W domu Rączków na Wigilii jest też chleb i sól (śląski symbol dostatku), moczka, makówki, ryby na kilka sposobów – obowiązkowo karp (dzień wcześniej obłożony cebulą, solony tuż przed smażeniem na maśle, żeby nie puścił wartościowych soków), zielony śledź w occie (ocet rozpuszcza ości) i rybne kulki ciotki Angeli. Jest też kompot z pieczek czyli suszonych owoców, kołocz i mnóstwo drobnych ciasteczek.

Jest ich 12 lub 13 rodzajów, m.in. orzechowe księżyce, krajanka czekoladowa, piernik przełożony powidłami śliwkowymi, maślane, kokosowe i orzechowe ule, których się nie piecze i są tylko dla dorosłych. Wszystkich łakoci kosztuję po kolei, a później wracam do tych, które najbardziej mi smakowały. Oznacza to, że z całą pewnością zjadam ich około 20. Oczywiście później widać tego efekty, ale zawsze przypominają mi się słowa mojej omy, która mawiała: „jak policzysz ta uciecha, to straty ni ma”. Tego wariantu zamierzam się trzymać – mówi Rączka i dodaje, że wigilijny obyczaj wypiekowy dotarł do nas z Czech i Moraw.

Moczkę Rączka najczęściej przygotowuje na słodko. Gotuje ją z kompotu i dodaje odrobinę spirytusu, żeby utrwalić smak i wydłużyć świeżość. Potrawę można też przygotować wytrawnie – z piwem i na pasternaku lub na rybnym wywarze. Podstawą jest w specjalny sposób wypiekany piernik. Makówki Remigiusz Rączka przygotowuje ma mleku i na wodzie. Najpierw zjadane są te na mleku, bo – jak mówi kucharz – te na wodzie wytrzymają niemal do końca roku. Na Nowy Rok trzeba przygotować nowe.

Nikt tak nie śpiewa, jak chłopy na pasterce

U znanego kucharza z Wodzisławia Wigilia jest tradycyjna.

Jest dodatkowe miejsce przy stole, wieniec adwentowy, sianko, dzielenie się opłatkiem, pieniądz pod talerzem i łuska karpia w portfelu, żeby kasa się zgadzała cały rok. Nie można wcześniej niż razem ze wszystkimi wstać od stołu. Dawniej było u nas tak, że w Wigilię panny wypatrywały, z której strony pies szczeka, z tej strony przyjdzie galant. Inni patrzyli, jak gaśnie świeczka – jak płomień pójdzie ku drzwiom, to znaczy że tego roku ktoś z domu wyjdzie albo odejdzie. Jest też wspólne śpiewanie kolęd i pasterka – nikt z tak wielkim sercem nie śpiewa, jak chłopy w pasterkę – zapewnia Remigiusz Rączka.

Według tradycji, nie gotuje się w pierwszy dzień Świąt. Trzeba go spędzić z rodziną i spożywać to, co pozostało z wieczerzy wigilijnej. Drugiego dnia idzie się na bezuch (odwiedza się rodzinę i znajomych) i przygotowuje świąteczny obiad – roladę, kaczkę lub gęś.

Jak strawić Święta?

Wiadomo, że Święta to czas prawdziwej próby dla naszych żołądków. Jak Ślązacy radzili sobie w takich sytuacjach?

Mieli sposoby i receptury, które przetrwały do dziś. Poza wspomnianą siemieniotką warto pić kompot z pieczek, czyli z suszu. Są w nim śliwki, a one jak wiadomo, dobrze wpływają na pracę jelit. Polecam też nalewkę z zielonych orzechów – świetnie działa na przejedzenie – zapewnia kucharz i dodaje – Trzeba zdać się na dawne, sprawdzone receptury.

W Egipcie Święta „nie wonią”

Wszystko się zmienia, obyczaj też przechodzi drobne zmiany. Jak mówi Remigiusz Rączka, karpia nie zawsze znaliśmy, 12 potraw kiedyś nie było, a młodzież wiedziała że post, to wyrzeczenie, a nie internetowa wiadomość.

Świat się zmienia, ale najważniejsze, żeby Święta obchodzić godnie, w rodzinnym gronie. Każdy ma swój wyznacznik szczęścia. Mnie nie mieści się w głowie, jak można na Wigilię lecieć na przykład do Egiptu. Uwielbiam, jak w domu wonio (pachnie – przyp. red.) piernikiem i ciastkami i współczuję ludziom, którzy z tego rezygnują. Ja na Święta czekam cały rok – mówi Remigiusz Rączka.

(mf)

Remigiusz Rączka gościł w Gliwicach. W filii Miejskiej Biblioteki Publicznej przy ul. Perkoza nie tylko podpisywał swoje książki, ale również opowiadał o tradycyjnych śląskich zwyczajach świątecznych. Fot. M.Foltyn/UM Gliwice