Aktualności | W filmowym kadrze

W filmowym kadrze

W filmowym kadrze

Published: 02.03.2018 / Section: Miasto 

Już za niedługo poznamy laureatów tegorocznych Oscarów. Temat jest gorący, nic więc dziwnego, że filmowy klimat udzielił się również Ewie Pokorskiej, Miejskiemu Konserwatorowi Zabytków, która podążając tropem ukazanej w kadrach architektury, dotarła aż do Gliwic. 

Ostatnio trafiłam w internecie na ślad bardzo inspirującego spotkania zorganizowanego we wrocławskim Muzeum Architektury pod hasłem „Architektura w filmie XX i XXI wieku: statysta czy pierwszoplanowy aktor?”. A ponieważ jestem świeżo po pokazie czeskiego „Ogrodnictwa – przyjaciela rodziny” Jana Hřebejka, temat wydał mi się podwójnie interesujący.

Może to zawodowe skrzywienie (lub niedoskonała znajomość czeskiego, bo film obejrzałam w oryginale ;-)), lecz przez cały seans, zamiast wnikać w perypetie bohaterów „Ogrodnictwa”, podziwiałam obiekty i wnętrza pojawiające się na ekranie. Zastanawiałam się, w których dokładnie miejscach znajdują się tak piękne budynki. Czy coś mi umknęło, jak mogę ich nie znać? Miałam przed oczami modelowe przykłady architektury funkcjonalistycznej przypominające gliwicki budynek Ericha Mendelsohna lub wiedeńską willę Otta Wagnera, a z terenu Czech – dom projektu Rothmayera w praskich Střešovicach czy brneńską willę Misa van der Roha. Sęk w tym, że budynki z „Ogrodnictwa” były jeszcze piękniejsze, a ich minimalistyczne wnętrza... Poezja!

Po powrocie do domu zaczęłam szukać śladów obiektów. Intensywnie. Niestety, ze smutnym finałem. To tylko scenografia, fikcja! Wytłumaczyłam sobie, że film może być hołdem złożonym czeskiemu architektowi Josefowi Gočárowi. Jego dzieła to znakomity przykład prawdziwego czeskiego modernizmu i kubizmu.

Niespodzianka z architekturą w „Ogrodnictwie” zainspirowała mnie do szukania w obrazach filmowych prawdziwych dzieł sztuki architektonicznej. O ich rolach – statystów lub pierwszoplanowych bohaterów – zdecydujcie Państwo sami. Przykłady przytaczam dwa, choć jest ich znacznie więcej…

Namiętnie śledzę dobre seriale. Oczywiście wiem, że brytyjskie „Downton Abbey”, którego akcja dzieje się w pierwszej połowie XX wieku, cieszy się tak wielką popularnością, że widzowie z całego świata przyjeżdżają na Wyspy, by zobaczyć miejsca, w których żyją ich ekranowi ulubieńcy.

Z bliższymi mi produkcjami fantasy bywa podobnie, choć plan często kreowany jest na ekranie komputera. I tak dzięki nowym technologiom zabudowa urokliwego Starego Miasta w Dubrowniku (wpisanego na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO!) zamieniła się w „Grze o tron” w filmowy Westeros. W szczególności zabytkowe dubrownickie schody, po których schodzi serialowa Królowa Siedmiu Królestw.

W kręconym trzy dekady temu „Indianie Jonesie i ostatniej krucjacie” filmowcy wykorzystali niesamowite miejsce w Jordanii – Petrę, skalne miasto ze Skarbcem Faraona (Al-Chazna). To pozostałość po antycznych Nabatejczykach, plemieniu zajmującym się handlem.

Przybyli w to miejsce w VI w. p.n.e. Przez blisko 500 lat rozbudowywali Petrę, wykuwając liczne budynki i drążąc m.in. ogromne grobowce. Tak powstała mieszanka różnych sztuk, m.in. egipskiej, asyryjskiej, mezopotamskiej, hellenistycznej i rzymskiej. Gdy miasto zostało opuszczone, stało się schronieniem Beduinów, którzy zazdrośnie chronili wiedzę o tym miejscu. Dopiero w XIX wieku (w 1812 roku) podstępem dostał się tam Johann Ludwig Burckhardt. W filmie Stevena Spielberga wybudowany w hellenistycznym stylu skarbiec z Petry zagrał świątynię, w której ukryty był święty Graal. Magia tego miejsca działa na kinomaniaków do dziś!

Gliwice również były atrakcyjnym planem dla filmowców. Nasze miasto pojawiło się m.in. w sensacyjnym „Ultimatum” Janusza Kidawy i młodzieżowym „Klubie włóczykijów” na kanwie książki Edmunda Niziurskiego.

W filmowych kadrach pojawiły się: ul. Kościuszki, okolice Rynku, Palmiarnia. W innej produkcji – „Operacji Himmler” będącej rekonstrukcją wydarzeń, które miały miejsce 31 sierpnia 1939 roku w Gliwicach – „zagrała” Radiostacja. Jeden z internautów tak skomentował film: „…gdyby nie seans „Operacji Himmler”, nigdy bym się nie dowiedział, że coś takiego w ogóle miało miejsce. Więc trzeba stwierdzić, że OH ma walor edukacyjny, i co ważne – nie nudzi…”. A o to przecież w filmie chodzi!

                                                                                                                                                                 Ewa Pokorska

                                                                                                                                                                 Miejski Konserwator Zabytków