Aktualności | Rozmowa o kolędzie

Rozmowa o kolędzie

Rozmowa o kolędzie

Опубликовано: 23.12.2016 / Раздел: Miasto 

W Warszawie kolędników jest coraz mniej, choć można ich… zamówić online. W Krakowie odwrotnie – są uważani niemal za dobro narodowe. A ile razy w Gliwicach słyszeliśmy dzwonek do drzwi, stukanie kosturem w ziemię lub podłogę i gromki zaśpiew wesołych przebierańców?

O lokalne tradycje chodzenia „po kolędzie” wypytaliśmy Bożenę Kubit, szefową Działu Etnografii Muzeum w Gliwicach.

Pod koniec Adwentu? Po wieczerzy wigilijnej? Między świętami a Nowym Rokiem? Kiedy tradycyjnie chodzi się w tej części Śląska od domu do domu po kolędzie?

Trudno powiedzieć, bo to bardzo stary zwyczaj. Nie znamy początków ludowego kolędowania ani też najstarszych jego form. Zgodnie jednak z przyjętą tradycją, zarówno polską, jak i śląską, okres odwiedzania domostw rozpoczynał się zazwyczaj w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, czyli w dzień św. Szczepana i trwał do Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego). Chociaż w niektórych miejscowościach zaczynano już chodzić po kolędzie w Wigilię, co mogło wiązać się z religijnością Ślązaków i tradycjami górniczymi.

Jak kolędowanie wygląda dziś, a jak wyglądało kiedyś?

Dziś kolędników w przebraniach i z rekwizytami widujemy coraz rzadziej, najczęściej w kościołach. Dawniej zaś kolędowanie było powszechne, a przygotowania do niego należało zacząć przynajmniej kilka dni przed świętami, bo trzeba było odświeżyć kostiumy oraz przypomnieć teksty pieśni, życzeń, dialogów i całego przedstawienia. Kolędnicy śpiewali utwory powszechnie znane, ale mieli też w swoim repertuarze teksty własne, bardziej swojskie. W niedalekim Lublińcu na przykład istniał zwyczaj śpiewania kolędy, w której pastuszkowie, domagając się darów, straszą dziewczęta staropanieństwem. Nie ukrywajmy, kolędnicy najchętniej zaglądali tam, gdzie zamieszkiwały ładne młode panny na wydaniu... Każda kolęda zawierała życzenia noworoczne, wiadomość o narodzeniu Chrystusa i podziękowanie za datki. Środkowe zwrotki wypełniała treść dostosowana indywidualnie do mieszkańców domu. Bywało też, że kolędy zawierały humorystyczne treści, nie mające wiele wspólnego ze świętami.

Kto się przebierał w grupie kolędniczej i za co?

Kolędnikami byli najczęściej uczniowie, kilkuletni lub kilkunastoletni chłopcy, poprzebierani za pastuszków, diabły, anioły bądź królów. Pastuszkowie i aniołowie na wierzchnie ubranie nakładali długie białe koszule, opasane w pasie. Królowie przewieszali czasem przez piersi wstęgę z kartonu, oklejoną bibułką oraz gwiazdkami, a na głowę wsadzali kartonową koronę. Diabły były umorusane, odziane w kożuchy wywrócone sierścią na zewnątrz i opasane powrósłem. Niektórzy kolędnicy obnosili jeszcze gwiazdę sporządzoną z kolorowych papierków, osadzoną na długim kiju. Mieli też ze sobą tekturową lub drewnianą szopkę – to byli betlejkorze.

Co kolędnicy robili z betlejką?

Odgrywali z nią inscenizację świąteczną. Najczęściej jednak po prostu trzymali ją w rękach, a cały występ ograniczali do gromkiego zaśpiewania kilku kolęd, w rytmie których stukali drewnianymi kosturami. Chodzili wówczas od domu do domu, żadnego nie omijając, czasem śpiewali kolędy na podwórzu czy pod oknem. Gdy chcieli wejść do środka, zawsze pytali najpierw o pozwolenie, a otrzymawszy je wyjaśniali, że przybyli opowiedzieć o przygodzie pasterzy z Betlejem. Choć hałasowali przy tym niemiłosiernie, wszyscy cieszyli się z tych wesołych odwiedzin. Za kolędowanie dostawali drobne datki lub smakołyki: słodycze, orzechy, suszone owoce.

Dziewczyny też kolędowały czy raczej chowały się po domach?

Jedną z dawnych form kolędowania w środkowej i północnej części Górnego Śląska było noszenie po wsi przez dziewczęta kolebki z lalką przedstawiającą małego Jezusa. W Gliwicach nie propagowano jednak tego zwyczaju. Dziś jest inaczej, bo w kościelnych inscenizacjach kolędniczych dziewczynki przebierają się często za anioły.

Podobno najbardziej rozpowszechnioną grupą kolędniczą na Śląsku byli zawsze Trzej Królowie, pojawiający się już około Nowego Roku, a zwłaszcza 6 stycznia.

Do ich tradycji nawiązuje od kilku lat uliczny orszak Trzech Króli, organizowany 6 stycznia nie tylko w Gliwicach, ale też w innych dużych śląskich miastach, np. w Częstochowie i Katowicach. Dziś to już oczywiście inna historia, ale kiedyś Trzej Królowie ubrani byli w długie, białe koszule, „ornaty” wykonane z kolorowych, wzorzystych nakryć łóżka i korony. W ręku trzymali pastorały, laski lub kostury. Grupa miała w repertuarze kolędy kościelne i świeckie, a także życzeniowe. Nieraz kolędnikom przygrywali muzykanci. Ich widowisko nawiązywało do tradycji tzw. herodów, czyli popularnego na Śląsku amatorskiego teatru ludowego.

Tradycja tradycji nierówna…

Faktem jest, że tradycji kolędniczych mamy w tej części Śląska wiele. Część z opisanych zwyczajów już nie funkcjonuje, jednak wiele spośród nich nadal jest kultywowanych, szczególnie w małych miejscowościach. I to również dzięki nim ten świąteczny okres jest tak magiczny i inny od wszystkiego, co spotyka nas na co dzień.

(kik)

A tak kolędują w Bojkowie mali kolędnicy misyjni z parafii Narodzenia NMP (fot. archiwum parafii):