Aktualności | Kolory miasta. Drapacze chmur

Kolory miasta. Drapacze chmur

Gliwice, lata 30. XX wieku, w tle po prawej wieżowiec Richarda Hermanna Oskara Gazego (fot. fotopolska.eu)

Kolory miasta. Drapacze chmur

Опубликовано: 16.07.2024 / Раздел: Miasto 

Okres pomiędzy pierwszą a drugą wojną światową to czas realizacji niesamowitych pomysłów na miarę skoku cywilizacyjnego i poczucia, że wszystko jest możliwe, a jednocześnie buntu przeciw zastanym regułom i kanonom sztuki. Atmosferę tego okresu oddaje m.in. Metropolis Fritza Langa, ja jednak poleciłabym krótkometrażowy polski projekt Niepospolita Tomasza Dobosza. W początkowych kadrach tego filmu widzimy pisarza Tadeusza Dołęgę-Mostowicza patrzącego na warszawski wieżowiec Towarzystwa Prudential. Pierwszy polski drapacz chmur doskonale wpisuje się w symbolikę postępu lat 20. i 30. XX wieku.  

Gdzie jest najwięcej budowli urzeczywistniających marzenie dotknięcia chmur? W Nowym Jorku, na Manhattanie. Niebotyczne wieżowce, pięknie oświetlone i tętniące całodobowym życiem, to wizytówka „miasta, które nigdy nie śpi”. Stanowią przykład wyścigu z możliwościami technicznymi i oczarowują luksusem. Sceny z panoramą utkaną z nowojorskich drapaczy pojawiają się niemal w każdej amerykańskiej produkcji filmowej, na reklamach, grafikach i pocztówkach. Przy tej okazji warto wyjaśnić, czym jest w ogóle drapacz chmur. To budynek o wysokości przekraczającej 150 metrów, który ma przynajmniej 40 kondygnacji.

Pierwsze drapacze chmur i niezrealizowane projekty

Pierwsze „prawieżowce” powstały w Chicago na przełomie XIX i XX wieku. To dzieła tzw. szkoły chicagowskiej, nurtu w architekturze będącego prekursorem modernizmu i budowy wysokościowców. Niestety, nie zobaczymy już 42-metrowego Home Insurance Building ze stalowym szkieletem wewnątrz i na zewnątrz obiektu. Zbudowany w 1885 roku przez Williama Le Barona Jenneya, został rozebrany w 1931 roku. 

Nie zobaczymy również drapacza chmur zaprojektowanego przez… Antonio Gaudiego. Tak, ten kataloński wizjoner secesji miał stworzyć dla tajemniczego inwestora (podobno był to hotelarz, Edward T. Carlton) wysokościowiec Hotel Attraction (w wolnym tłumaczeniu Hotel Zauroczenie). Miał to być jeden z najwyższych budynków w Nowym Jorku i sięgać 360 metrów. Cóż, w 1908 r., było to jedynie marzenie fantasty, pomysł nie do zrealizowania. Ale znając Gaudiego, może i temu wyzwaniu by podołał. Na szkicu wykonanym przez syna pomocnika Katalończyka widać budowlę podobną do rozbudowanej rakiety kosmicznej. 

Europa postawiła na wysokościowce tuż po zakończeniu I wojny światowej. Najwyższy polski budynek międzywojnia, 16-piętrowa siedziba Towarzystwa Prudential w Warszawie, powstał ponad dekadę później, w latach 1931–1933.  

Miał wysokość 66 metrów i był widoczny z wielu punktów w stolicy. W Prudentialu mieściły się biura różnych firm oraz reprezentacyjne apartamenty mieszkalne. Te najbardziej luksusowe miały około 240 m² powierzchni, z 6 pokojami, 3 łazienkami, kuchnią i służbówką. Budynek zaprojektował Marcin Weinfeld, zaś stalową konstrukcję spawaną i żelbetowe fundamenty biurowca – Stefan Bryła i Wenczesław Poniż. Drzwi wejściowe to dzieło z patynowanej miedzi, a drzwi boczne zdobiły rzeźby Ryszarda Moszkowskiego. Czy nie przypomina to rozwiązań zastosowanych w wieżowcu Rockefeller Plaza? Na dachu Prudentiala w 1937 roku umieszczono antenę telewizyjną, co jeszcze dodało mu następnych metrów. 

Gliwicki drapacz chmur

W naszym mieście miłośnicy międzywojennych wysokościowców powinni zwrócić uwagę na ceglany wieżowiec z 1929 roku autorstwa wrocławskiego architekta Richarda Hermanna Oskara Gaze, stojący przy ul. Bohaterów Getta Warszawskiego 2. Budynek nadal przyciąga uwagę oryginalną i nowoczesną formą. Ceglany obiekt wpisywał się w rozwiązania stosowane również przez przedwojennego, wybitego radcę budowlanego Karla Schabika. Takimi bryłami akcentował on zbiegi ulic i tworzył lokalne osie widokowe w naszym mieście. 

Ekspresjonistyczny wieżowiec, przykład nurtu minimalistyczno-funkcjonalistycznego, miał być częścią większego zespołu planowanego przy obecnej ulicy Bohaterów Getta Warszawskiego. Niestety, jedynie ten skrajny budynek został zrealizowany. W wieżowcu oprócz luksusowych lokali mieszkalnych miały mieścić się pomieszczenia użytkowe. Charakterystyczne arkadowe podcienia w narożu parteru, elewacje z interesującym detalem ceglanym, duże gabaryty (7 kondygnacji) sprawiają, że obiekt tworzy istotną dominantę w tej części miasta. Kondygnacje ponad parterem, wykończone ciemnoczerwoną cegłą, przywodzą na myśl obiekty ze szkoły amsterdamskiej. Ciekawy detal ścian wykuszy to dekoracja w formie szerokich, ceglanych fryzów rombowych dzielących okna poszczególnych kondygnacji. Wystrój wnętrz pomieszczeń komunikacyjnych kontynuuje rozwiązania zastosowane na elewacjach. Jest oszczędny, ale wykonany ze szlachetnych materiałów, podkreślający luksusowy charakter budynku. Wykończenie sufitu w formie schodkowo układających się elementów o stylistyce art deco w interesujący sposób dekoruje sień. Za wahadłowymi drzwiami czeka nas następna niespodzianka – jedyna zachowana w Gliwicach przedwojenna winda osobowa (w mieszkaniach funkcjonowała winda towarowa!).   

Na koniec proponuję odnaleźć nastrój tamtych lat w obrazach Zofii Stryjeńskiej pokazywanych na wystawie w gliwickim Muzeum. Ekspozycja „Tajemnicze i radosne opowieści” udostępniana jest w Willi Caro do 18 sierpnia.

Ewa Pokorska-Ożóg
miejski konserwator zabytków

 

Nowojorskie drapacze chmur Nowojorskie drapacze chmur Nowojorskie drapacze chmur Warszawski Prudential Gliwice, lata 30. XX wieku, w tle po prawej wieżowiec Richarda Hermanna Oskara Gazego