Aktualności | "Czas odnaleziony" – uratowany pomnik

"Czas odnaleziony" – uratowany pomnik

"Czas odnaleziony" – uratowany pomnik

Опубликовано: 25.08.2016 / Раздел: Miasto 

Czas pożegnać wakacyjny cykl zatytułowany „W poszukiwaniu…", nawiązujący do tytułu quasi–autobiograficznej, siedmiotomowej powieści Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu".

Ostatni odcinek będzie poświęcony uratowanej i odnalezionej rzeźbiarskiej kompozycji. Optymistyczny podtytuł „Czas odnaleziony" pożyczony od francuskiego pisarza, w tym przypadku świetnie pasuje do burzliwej historii katowickiego konnego pomnika marszałka Józefa Piłsudskiego.

Dawniej wierzchowiec dla władców i wojowników miał takie znaczenie, jak dla dzisiejszych mężczyzn samochód – był nieodzownym elementem życia. Z tego też względu zrozumiałe było częste przedstawianie w sztuce panujących, jako jeźdźców. Pomniki konne znane były już w starożytnej Grecji – przykładem jest Aleksander Macedoński, który traktował swoje podobizny na ulubionym wierzchowcu, jako znak władzy i stawiał je we wszystkich większych miastach, do których sięgały jego rządy. Przykładem ze Starożytnego Rzymu jest z kolei pomnik Marka Aureliusza siedzącego na grzebiecie idącego stępem konia. Pomnik zachował się do naszych czasów. Kontynuacja takiego sposobu przestawiania władców-wodzów miał miejsce w okresie odrodzenia – tu przywołam pomnik Bartolomeo Colleoniego znajdujący się w Wenecji, o który sam kondotier zadbał, przeznaczając w testamencie pieniądze na ten cel. W późniejszych czasach również królowie-wodzowie nie wzbraniali się przed taką prezentacją swojej osoby. Wierzchowiec dodawał im męskości, autorytetu, stanowił widoczny symbol władzy. Na marginesie warto wspomnieć, że np. niektórzy amerykańscy artyści projektując pomniki konne, uwzględniali następujący kod określający rodzaj śmierci przedstawionego jeźdźca. Gdy koń stoi twardo na ziemi, oznacza że jego pan umarł śmiercią naturalną. Jedna, przednia noga podniesiona – jeździec umarł w wyniku doznanych ran w walce. Dwie przednie oderwane od podłoża oznaczają śmierć ujeżdżającego w walce.

Przejdźmy do głównego bohatera opisywanej historii – katowickiego pomnika.
12 stycznia 1936 r. został ogłoszony przez Komitet Budowy Pomnika Konkurs Powszechny Na Projekt Szkicowy Pomnika Marszałka Piłsudskiego i Powstańca Śląskiego w Katowicach. Program konkursu określał m.in. lokalizację: „Pomnik ma być wzniesiony na placu, który leży między ulicami: Jagiellońską, Lompy, Dąbrowskiego i nową Reymonta. () Od strony ulicy Dąbrowskiego zamknie plac projektowany, sześciopiętrowy gmach Muzeum Śląskiego, po którego obu stronach umieści się zejścia na wspomnianą ulicę za pośrednictwem trójbiegowych schodów. Naprzeciw Muzeum wznosi się przy ul. Jagiellońskiej pięciopiętrowy gmach Województwa i Sejmu Śląskiego, ()".

Wyznaczono trzy nagrody, pierwsza wynosiła 10 tys. zł. Kto decydował o wynikach konkursu? Same znakomitości, m.in.: dr Michał Grażyński, wojewoda śląski, rzeźbiarze: prof. Tadeusz Breyer i Jan Szczepkowski, architekci: Karol Schayer, Rudolf Świerczyński, Romuald Gutt oraz Tadeusz Dobrowolski, dyrektor Muzeum Śląskiego. Współpracowano również ze Związkiem Powstańców Śląskich. Było to oczywiste ze względu na tematykę pomnika, celem zamierzenia było również upamiętnienie uczestników powstań śląskich. Do konkursu stanęło 49 artystów, nie tylko z Polski. Konkurowali ze sobą i Chorwat Antun Augustinćić, i polski rzeźbiarz Jan Raszka. Wspominam akurat o nich, ponieważ pierwszy wygrał konkurs. A projekt drugiego, według mojej subiektywnej oceny, był lepszy pod względem artystycznym. Był bardziej statyczny. Pewnie to okazało się jego wadą w ocenie jury konkursu. Zwyciężył dynamizm, energia i triumfująca poza Marszałka. Realizację zespołu rzeźbiarskiego, bo oprócz marszałka na koniu przewidywano jeszcze rzeźby czterech postaci powstańców oraz figurę Piety Śląskiej przedstawiającą Matkę Ślązaczkę z martwym synem na kolanach, zaplanowano na drugą połowę 1939 r. Transport odlewów niestety nie dotarł na miejsce w umówionym terminie. We wrześniu rozpoczęła się II wojna światowa. Trzeba było czekać kilkadziesiąt lat na realizację przedwojennego zamierzenia. Happy end historii mógłby się nie zdarzyć, gdyby nie prof. Ewa Chojecka. W 1988 r. w miejscowości Klanjec koło Zagrzebia, przed Muzeum Antuna Augustinića, rozpoznała zaginione fragmenty przedwojennej kompozycji! W tamtejszym muzeum dotrwał do naszych czasów również gipsowy odlew Piety Śląskiej, chociaż niekompletny. Reszty rzeźb nie udało się odnaleźć. Znowu, przede wszystkim dzięki staraniom Pani Profesor, przewieziono w 1989 r. konny posąg Marszałka do Katowic, oczywiście bez reszty zaginionych rzeźb. Całość działań, w których uczestniczyło więcej osób, obfitująca w liczne perypetie, mogłaby posłużyć za kanwę sensacyjnego filmu (podpowiadam pomysł). W końcu, w 1999 r. dokonano uroczystego odsłonięcia dzieła na placu Bolesława Chrobrego w Katowicach. Po drodze była jeszcze konserwacja pomnika w Gliwickich Zakładach Urządzeń Technicznych w 1990 r. To jest ten gliwicki akcent.

Nowa aranżacja placu z pomnikiem oraz nowy projektu cokołu z 1995 r. został opisany przez projektantów następującymi słowami:

"Forma cokołu i znicze są reminiscencją modernizmu w architekturze międzywojennej. Otoczenie pomnika zaprojektowano jako plac manifestacji, a także jako śródmiejski skwer - miejsce spacerów i spotkań mieszkańców Katowic”.

Projekt architektów Aliny Borowczak-Grzybowskej i Andrzeja Grzybowskiego oraz konstruktora Adama Gralewskiego został doceniony. Opisywany plac z rzeźbą Marszałka w nowej odsłonie uznano za najlepszą przestrzeń publiczną 2001 r. w województwie. W 2002 r. otrzymał przyznawaną corocznie Nagrodę Marszałka Województwa Śląskiego w tej dziedzinie.

Więcej na ten temat znajdziecie państwo w artykułach prof. Ewy Chojeckiej i prof. Andrzeja Grzybowskiego.

Ewa Pokorska

Śląski Wojewódzki Konserwator Zabytków

W 1989 r. konny posąg marszałka Piłsudskiego przewieziono do Katowic. Fot. E. Pokorska

 

Pomnik marszałka Piłsudskiego w Gliwicach. Fot. E. Pokorska