Aktualności | Betlyjka, gody, graczki...

Betlyjka, gody, graczki...

Betlyjka, gody, graczki...

Veröffentlicht: 24.12.2015 / Abschnitt: Miasto 

Jak kiedyś świętowano na Śląsku? Dawniej w Gliwicach dominowała kultura mieszczańska, ale w okolicznych wsiach, takich jak najstarsza część Łabęd (dawniej wieś Laband) mieszkali rodowici Ślązacy.

Tam kultywowano śląską tradycję i charakterystyczne zwyczaje związane ze świętami, które były połączeniem przesądów z tradycją chrześcijańską. Zapraszamy w magiczną podróż w czasie z pasjonatką śląskiej tradycji – Danutą Ejmocką – podczas której poznamy dawne, zwyczaje świąteczne naszego regionu.

PRZYGOTOWANIA

Wilijo* zaczynała się wcześnie rano. Wszyscy musieli wstać wcześnie, a dla najmłodszych ważne było, by nie trzeba bło nikogo budzić i zaganiać do pracy – w tym dniu nie wolno było zasłużyć na hiby* (karę), bo to oznaczało, że będzie  się zbierać kary przez cały nadchodzący rok. Dlatego od rana wszyscy zabierali się do pracy: ojciec rąbał drewno, dzieci znosiły je do domu, a starka i starzik* rozpalali ogień w piecu. Kończono sprzątanie i gotowanie potraw na świąteczny stół. Ślązacy byli bardzo pobożni, więc w wigilię Bożego Narodzenia przestrzegano postu – na śniadanie jedzono suchy chleb, a w ciągu dnia pito kawę zbożową. Postne potrawy królowały też na świątecznym stole.

POTRAWY

Jako pierwsza na stole pojawiała się siemieniotka – zupa zrobiona z siemienia konopnego, która miała konsystencję kisielu. Dzięki zdrowotnym właściwościom siemienia można było później smakować resztę potraw, bez nieprzyjemnego uczucia przejedzenia. Podawano też charakterystyczne dla naszego regionu zupy: rybną z grzankami i grzybową. Pierwsza z nich powstawała podobnie do rosołu, a do jej przyrządzania wykorzystywano elementy ryb, które zostały po ich sprawianiu. Do przygotowania drugiej używano suszonych grzybów, które jesienią można było znaleźć w okolicznych lasach. Nie znano wówczas barszczu z uszkami – ta popularna dziś zupa przywędrowała do nas ze wschodu. Kolejnym daniem były ziemniaki w mundurkach, do których podawano śledzie w śmietanie, zagęszczane mleczem lub ikrą. Karpia podawano na dwa sposoby: smażonego lub w tzw. szarym sosie, robionym ze startego piernika. Smak oraz zapach piernika i korzennych przypraw dominował podczas całej wieczerzy.  Można było go odnaleźć m.in. w moczce – zupie, której podstawą są suszone owoce. Tradycyjnie dodawano do niej również wywar z warzyw (pietruszki, selera, marchwi i pasternaku). Na stole można było znaleźć też suszone jabłka, gruszki i śliwki – w formie przekąsek lub w postaci kompotu z suszu. Słodki przysmak śląskich świąt to makówki czyli mak gotowany z dodatkiem mleka, miodu, orzechów, bakalii i bułki. Były też pierniki i kruche, dekorowane ciasteczka. Słodkości jedzono dopiero po zakończeniu postu czyli po północy.

WRÓŻBY

Wilijo* była czasem magicznym – wierzono, że tego wieczoru do domu przychodzą dusze zmarłych. Specjalnie dla nich przed wieczerzą otwierano okno, by weszły pod dach i zasiadły do uroczystej kolacji. Puste miejsce przy stole, które dziś czeka na niespodziewanych gości, dawniej zarezerwowane było dla przybyszów z zaświatów. Nie wolno było na nim siadać, a przy kosztowaniu każdej z potraw jej drobną część nakładano na pusty talerz, by dusze również mogły ich skosztować. Tego dnia zasłaniano też wszystkie lustra w domu. Wierzono bowiem, że może ukazać się w nim odbicie zmarłej osoby, a to wróżyłoby śmierć jednemu z domowników. Na wigilijnym stole musiały być również jabłka i orzechy – z nich wróżono sobie przyszłość. Każdy z domowników rozłupywał swój orzech i sprawdzał, jaki będzie dla niego nadchodzący rok: dorodny zwiastował pomyślność, wyschnięty – biedny rok, nadpsuty wróżył chorobę, a zgniły lub robaczywy – śmierć. Natomiast jabłka krojono w poprzek tak, by ogryzek utworzył gwiazdę. Liczba znajdujących się w niej nasion zwiastowała liczbę dzieci, które mają pojawić się w rodzinie, a im ich było więcej tym większa miała być radość i błogosławieństwo. Rezultaty wróżby należało zachować w tajemnicy, co gwarantowało ich spełnienie.

TRADYCJE

Nasz region zawsze słynął z gościnności, a na wigilijne kolacje często zapraszano nie tylko krewnych, ale też osoby samotne czy biedne. Przy stole nie mogło zabraknąć łamania się opłatkiem – biały przeznaczony był dla ludzi, a  różowym karmiono zwierzęta, by uchronić je przed chorobami. Opłatkiem łamano się również z sąsiadami, nawet tymi, z którymi wcześniej miało się zatargi – w przeddzień Godnych Świąt należało się ze wszystkimi pogodzić. By nie kłócić się przy wigilijnym stole unikano spornych tematów, za to dobrze wspominano zmarłych i snuto barwne opowieści. Chętnie też muzykowano – w bogatszych domach z towarzyszeniem instrumentów (często dętych, których używano też w górniczych orkiestrach), a w biedniejszych grając np. na grzebieniu czy pile. Obowiązkowo uczestniczono również w pasterkach. W domach zostawały wtedy tylko najmłodsze dzieci pod opieką seniorów.

OZDOBY

Choinka, jaką mamy obecnie w domach, pojawiła się w Polsce dopiero ok. 120 lat temu. W mieście Gliwice, w bogatych mieszczańskich domach, zawitała stosunkowo wcześnie, natomiast w podgliwickich wsiach ozdobą była podłaźniczka lub podłaźnik (obydwie nazwy stosowano zamiennie). Było to zielone drzewko (mógł to być czubek choinki lub np. jemioła) zawieszane pod powałą. Dekorowano je własnoręcznie tworzonymi płaskimi i przestrzennymi graczkami* wykonywanymi z papieru, a także orzechami, pierniczkami, które dodatkowo napełniały dom swoim zapachem, czy małymi rajskimi jabłkami, które długo pozostawały świeże. Kolejnym elementem świątecznych dekoracji była betlyjka*. Stawiano ją w widocznym miejscu. Żeby lepiej przemawiała do wyobraźni była duża, choć skromna – w drewnianej szopie stawiano rzeźbione figury świętej rodziny i zwierząt. W przeciwieństwie np. do szopek krakowskich w śląskich stajenkach nie umieszczano dodatkowych, współczesnych postaci.

PREZENTY

Na Śląsku prezenty przynosiło dzieciątko. Podrzucało je niepostrzeżenie, ale odpakować je można było dopiero po wyjściu gości, w samotności. To, co można było znaleźć w świątecznej paczce, znów zależało od zasobności rodziny. W biedniejszych domach dzieci otrzymywały szmaciane lalki, wystrugane  zabawki, albo ubranie uszyte bądź zrobione na drutach.

W prezencie ofiarowywano również ręcznie robione słodycze, m.in. pierniki zdobione wizerunkami mikołaja czy aniołka, które przyklejano lukrem. W rodzinach górniczych, w czasie gdy ta profesja zaczęła być lepiej opłacana, były to kupione zabawki.

 

SŁOWNICZEK

betlyjka – szopka bożonarodzeniowa

gody – inaczej Godne Święta czyli Święta Bożego Narodzenia

graczki – zabawki

hiba – klapsy (za karę)

starka i starzik – babcia i dziadek

Wilijo – wigilia

Danuta Ejmocka – dba o to, by dawne tradycje i śląska gwara nie zostały zapomniane. Wspólnie z Tadeuszem Strassbergerem prowadzi zajęcia w Izbie Regionalnej w Młodzieżowym Domu Kultury w Gliwicach. Podczas „Spotkań z kulturą ludową” opowiada o zwyczajach i życiu codziennym dawnych mieszkańców naszego regionu.

Foto: s.Michałuszek