Wdowczyk: Pierwszy raz prowadzę taką drużynę
Publié: 03.07.2017 / Section: Miasto Życie i styl Sport- Pracowałem w kilku klubach i mogę - bez kurtuazji - śmiało powiedzieć, że zawodnicy Piasta lubią ze sobą przebywać, walczą o siebie i potrafią wstawić się jeden za drugiego. To jest coś z czym spotykam się pierwszy raz - mówi Dariusz Wdowczyk w obszernym wywiadzie na oficjalnej stronie gliwickiego klubu. Przeczytajcie!
W siedmiu meczach grupy spadkowej Piast wyglądał tak jak Pan chciał? Było widać różnicę w grze oraz osiąganych wynikach.
- Najważniejsze były dla nas punkty i - co za tym idzie - utrzymanie. Styl schodził na dalszy plan, aczkolwiek w tych ostatnich meczach nam go nie brakowało. Te spotkania dobrze wyglądały. Nawet w starciu z Zagłębiem Lubin stworzyliśmy sobie więcej sytuacji i nieźle się prezentowaliśmy, chociaż przegraliśmy. Cieszę się, że wygraliśmy z Cracovią i zwycięstwem zakończyliśmy ten sezon. To dało nam 10. miejsce w tabeli na koniec sezonu.
Przez cały czas zachowywał Pan spokój, ale proszę powiedzieć szczerze czy był moment nerwów i niepokoju?
- Każdy mecz, który rozgrywaliśmy niósł ze sobą pewną dozę emocji, np. w Gdyni, gdzie przegrywaliśmy 0-1 i straciliśmy zawodnika... ale nawet grając w dziesiątkę przejęliśmy inicjatywę, co było bardzo pozytywne. Ze Śląskiem Wrocław i Górnikiem Łęczna było podobnie - każde spotkanie miało ładunek emocjonalny. Piłkarze dobrze reagowali, bo nie byliśmy perfekcyjni, ale potrafiliśmy wygrywać. Na ławce potrafiliśmy zachować spokój, a to przełożyło się na zachowanie drużyny.
Długo zajęło Panu czasu dotarcie do drużyny?
- Myślę, że cały czas się docieramy i poznajemy. Cieszy mnie to, że ostatnie spotkania potrafiliśmy zagrać na "zero z tyłu" oraz byliśmy kreatywni i strzelaliśmy bramki. Ten zespół ma spory potencjał, ale potrzeba mu większej wiary. Po trzeciej bramce w meczu z Wisłą Płock zobaczyłem drużynę, która potrafi grać w piłkę. Przy 0-0 trzeba było robić wszystko, aby wygrać, czyli mieć swój styl i być konsekwentnym. Trzeba być odpowiedzialnym za drużynę także wtedy, gdy jest duża presja i ciśnienie, a nie tylko wtedy, kiedy się układa. Nie wymagam tego od Denisa Gojko, Patryka Dziczka czy Łukasza Krakowczyka, ale przede wszystkim od tych piłkarzy, którzy mają doświadczenie w ligowej piłce.
Największym problemem zespołu, gdy obejmował pan drużynę, była właśnie psychika?
- Głowa to podstawa. Łatwo jest zbudować piłkarza od "szyi w dół", ale dużo trudniej jest z "górą", czyli głową. Przekonanie o własnej wartości, umiejętnościach oraz pewności siebie, to jest coś na czym wszystko się opiera. Zawodnicy pracowali bardzo solidnie i nie mam nikomu nic do zarzucenia. Mając świadomość naszej sytuacji, spotkałem się z dobrym oddźwiękiem drużyny. Pracowałem w kilku klubach i mogę - bez kurtuazji - śmiało powiedzieć, że zawodnicy Piasta lubią ze sobą przebywać, walczą o siebie i potrafią wstawić się jeden za drugiego. To jest coś z czym spotykam się pierwszy raz. Żegnaliśmy Łukasza Sekulskiego, Tomka Mokwę, Michała Masłowskiego i Patrika Mraza, którzy również powiedzieli, że po raz pierwszy spotkali taką ekipę, która naprawdę tworzy rodzinę.
W szeregach Piasta jest sporo obcokrajowców, ale oni również bardzo przeżywali sytuację drużyny... To nie zawsze jest takie oczywiste.
- Każdemu z nich zależało na tym, aby pozostać w Lotto Ekstraklasie. To jest ważne dla miasta i dla wszystkich piłkarzy drużyny. Naszą grą pokazaliśmy, że utrzymanie nam się po prostu należało. Nie chcę być postrzegany jako trener od trudnych zadań, ale bardzo się cieszę, że to nam się udało.
Wspomniał Pan o drużynie, ale jak Panu osobiście się tutaj pracuje i mieszka?
- Bardzo dobrze. Nie mam żadnych problemów z drużyną. Ten zespół realizuje wszystko to, co sobie wcześniej nakreślimy. W innych klubach bywało z tym różnie... Zmiana stylu gry i przejście z trójki na czwórkę obrońców nie stanowiła problemu... Dobrze mi się współpracuje z tą grupą i dobrze mi się mieszka w Gliwicach.
Miał Pan chociaż chwilę, żeby trochę pozwiedzać?
- Tak, widziałem rynek... Nie byłem przy Radiostacji, ale codziennie przejeżdżam koło niej i dużo o niej czytałem, więc znam całą jej historię. Wiecie ile ma metrów?
Ponad sto...
- Dokładnie 111! Łatwe do zapamiętania, bo Wojciech Fortuna tyle skakał (śmiech). A ile ma stopni, żeby na nią wejść? 365! A ile ma gwoździ? Ani jednego! A ile może jeszcze przetrwać? Koło 15-20 lat... Generalnie jestem domatorem, czyli trening, a później dom i przygotowanie do kolejnych zajęć, ale też miałem czas, żeby trochę w miasta zobaczyć.
Wróćmy do drużyny... Udało się na dobre odblokować Macieja Jankowskiego?
- To zasługa samego Jankesa! Ciężko pracuje na treningach, a to przekłada się na mecze. Przed spotkaniem z Wisłą Płock Maciek chciał się zwolnić, bo miał do załatwienia sprawę osobistą. Powiedziałem, że pod warunkiem, że strzeli bramkę... Zdobył dwie, więc może to jest metoda (śmiech).
W drużynie jest chyba kilku takich zawodników, których potencjał jest do wyciągnięcia.
- Najlepszym zawodnikiem w tej rundzie był dla mnie Aleksandar Sedlar. Często jest pomijany przez media, a gra bardzo solidnie w defensywie... oprócz tego ma idealny timing przy wyjściach do główki i dar znajdowania sobie sytuacji strzeleckich, dzięki któremu zdobył trzy bramki. Bardzo dobrze uzupełnia się z Hebertem... Nie muszę chyba zbyt wiele mówić o Gerardzie Badii, który - nie ma co ukrywać - jest motorem napędowym tej drużyny i strzela wiele bramek. Sasa Zivec niejako też złapał drugi oddech. Martin Bukata wrócił po kontuzji i strzelił bramkę, a nie ma nic lepszego. Uros Korun także ma o wiele do zaprezentowania niż to pokazał. Stojan Vranjes nie mógł grać z powodu przepisów o zawodnikach spoza Unii Europejskiej, ale posiada duże umiejętności i pewnie będzie chciał je zaprezentować. Marcin Pietrowski "odpalił" na prawej obronie i był bardzo solidny. Adam Mójta i Marcin Flis to zawodnicy, którzy mogą grać lepiej. Pamiętam Adama z Podbeskidzia i właśnie takiego chcę go oglądać. Marcin wchodzi do drużyny i raz gra kilka spotkań i później znika. Tak jakby zadowala się czymś co już osiągnąć i nagle przychodzi pewnego rodzaju uspokojenie. Mamy też Bartka Szeligę, który ma olbrzymi potencjał pod względem swojej fizjonomii; warunków i wydolności. Być może w jego przypadku trzeba uprościć grę, czyli częściej przyjmować i od razu podawać, a nie kombinować z dryblingiem. Myślę, że będziemy mieli z niego pożytek, ale to też najwyższy czas, aby Bartek dojrzał piłkarsko, żebyśmy mogli na niego stawiać. Musi się poprawić od strony piłkarskiej, zarówno w defensywie i ofensywie. Z kolei Radosław Murawski jest duszą tej drużyny, ale wciąż drzemią w nim duże piłkarskie rezerwy. To zawodnik, który ma potencjał, aby być jeszcze lepszym. Chciałbym, aby bardziej uczestniczył w ofensywie i strzelał bramki. Niech każdy z zawodników postawi sobie konkretny cel, do którego będzie dążył i niech sufit szatni Piasta nie będzie ich sufitem. Niech sięgają gwiazd i nie zadowalają się tym, że tutaj są.
Wielu za odkrycie tego sezonu w Piaście uważa Denisa Gojko...
- Młodzież także dobrze wkomponowała się do zespołu. Denis Gojko pozytywnie się zaprezentował, ale w przyszłym sezonie oczekiwania względem niego będę wyższe. Młodzi zawodnicy czasami potrafią się zachłysnąć tym co już osiągnęli i później przychodzi okres "dołowania". Dlatego też Denis musi sobie wyznaczyć cel na kolejny sezon i do niego dążyć. Podobnie z kolejnymi młodymi zawodnikami, którzy zagrali w tym sezonie w pierwszej drużynie. Spójrzmy choćby na Łukasza Krakowczyka, , który w juniorach i rezerwach strzelał bramki jak na zawołanie. Jak ktoś potrafi to robić to myślę, że będzie to robił również w pierwszym zespole. To daje motywacji do pracy.
W przyszłym sezonie oczekiwania od całego zespołu będą większe?
- Myślę, że tak. To jest drużyna, która spokojnie powinna mieścić się w pierwszej ósemce. O to będziemy walczyli w kolejnych rozgrywkach.
Drużynę opuści pięciu zawodników: Łukasz Sekulski, Patrik Mraz, Lukas Cmelik, Michał Masłowski i Tomasz Mokwa. To są piłkarze z każdej formacji, czyli można rozumieć, że właśnie na tych pozycjach będziecie szukali wzmocnień?
- Powiem szczerze, że nie będziemy szukali dużych wzmocnień, ponieważ wracają m.in. Josip Barisić czy Karol Angielski. Z juniorów dołączą do nas na stałe Denis Gojko, Łukasz Krakowczyk i Patryk Dziczek. Mamy w planach, aby do Piasta przyszedł jeden lub dwóch piłkarzy, ale niech kibice się nie spodziewają rewolucji kadrowej. Chciałbym, aby ten zespół grał razem przez kolejne sezony. Zawodnicy muszą znać swoje przyzwyczajenia boiskowe, a nie tylko swoje imiona i nazwiska. Jeżeli będzie oferta na jakiegoś z naszych zawodników, to jesteśmy otwarci na negocjacje. Nikogo nie będziemy zatrzymywać na siłę, ale nie chcemy też robić rewolucji. Można powiedzieć, że nie odkrylibyśmy lub nie dalibyśmy szansy Denisowi Gojko, gdyby grał wypożyczony Lukas Cmelik... Miałem zastrzeżenia do jego postawy, więc przenieśliśmy go do rezerw. Czasami nie warto szukać gdzieś daleko skoro na wyciągnięcie ręki ma się rozwiązanie. To jest szansa dla takich zawodników jak Denis, Patryk czy Łukasz.
Wspomniał Pan o jednym lub dwóch wzmocnieniach. Może pan zdradzić na jakie pozycje?
- Nie chcę wchodzić w szczegóły tego kim się interesujemy i na jaką pozycję... Mamy kadrę zawodników, z którymi jesteśmy związani umowami, a do tej pory nie pokazali pełni swoich umiejętności. Chodzi mi np. o Edvinasa Girdvainisa, który jest po operacji i dochodzi do zdrowia. Edi wystąpił do tej pory zaledwie w kilku meczach i być może potrzebuje większego wsparcia i pewności siebie, żeby być podstawowym piłkarzem tej drużyny. Niech walczy, bo dostanie taką samą szansę, jak każdy inny zawodnik i zobaczymy, co z tego będzie. Nie ma nic lepszego niż zdrowa rywalizacji, więc niech każdy zapracuje na to, aby w pierwszym ligowym meczu wyjść w podstawowym składzie.
Proszę jeszcze powiedzieć trochę o sztabie, bo to też jest taka mieszanka doświadczenia, pomysłowości, prawda?
- Nie mam osoby czy sztabu, który zabierałbym ze sobą do każdego klubu. Ja twierdzę, że od każdego można się wiele nauczyć, dlatego sztab I drużyny tworzą ludzie stąd. Dużo rozmawiamy i długo analizujemy nasze mecze... Zadajemy sobie pytania: "jak graliśmy?, "co należy zmienić w następnym spotkaniu?", "kto jak się zachowuje na boisku?"... Obserwujemy piłkarzy i każdy z nas ma swoje spostrzeżenia. Mateusz Smuda zajmuje się bramkarzami i to jest jego rola. Przed pierwszym meczem spytam go o to, kto ma stanąć w bramce. Będziemy mieli sparingi i będziemy widzieć ich na treningach, ale generalnie to on jest odpowiedzialny za to, kto jest "numerem jeden" od początku sezonu. Marek Majka to legenda śląskiej piłki. Chciałem go w swoim sztabie. Znałem go wcześniej, bo graliśmy przeciwko sobie i wiedziałem, że jest z Gliwic i długo grał w Piaście. Marcina Domagały nie znałem, ale to ambitny facet, który jest w szkole trenerów i nadal uczy się tego zawodu. Tomek Stranc robi swoje. To jest człowiek, którego w klubie brakowało. Ma dobry kontakt z drużyną, był kiedyś zawodnikiem i "czuje" szatnię, wie kiedy przycisnąć, a kiedy odpuścić. Tak jak powiedziałem: dużo rozmawiamy i analizujemy. Mamy swoje plany, które układamy i wybiegamy w przyszłość, ale zawsze można je skorygować i zmienić w zależności od tego, kim dysponujemy i jak zawodnicy się czują. Cały czas ich obserwujemy. Wszystko jest poukładane. Ja nie miałem jeszcze czasu przyjrzeć się juniorom i zawodnikom rezerw, bo podstawą było utrzymanie się w Lotto Ekstraklasie, ale teraz zrobię to na spokojnie. Pytamy jednak innych trenerów Piasta o piłkarzy, których prowadzą, interesujemy się nimi. Mogę zdradzić, że zawodnicy, którzy są blisko I drużyny to Tomek Okraszewski i Maciek Borycka.
Biuro Prasowe
GKS Piast SA